Jesteśmy już w domciu z naszym nowym nabytkiem. Powiem wam, że już ten Thermomix ocalił mi życie. Wracając z pokazu Tomek niósł Wiktora na jednej ręce, a w drugiej karton z Thermomixem na pół ze mną. A ja sierota jakimś sposobem skręciłam sobie nogę w kostce. I gdyby nie to, że trzymałam ten karton to jak nic poleciałabym na twarz, a właściwie na brzuch. Noga trochę boli, ale na szczęście nie puchnie (jeszcze tego by mi brakowało).