Dzisiaj mam kryzys matczyny.
Ja się normalnie nie nadaję na pełnoetatową mamę. A co dopiero na dwuetatową

Moje dziecko najlepiej wisiałoby na mnie cały czas i nie może zrozumieć, że muszę się umyć, ubrać, ogarnąć chałupę i jeszcze ugotować. On ciągle mnie woła "mama choś" i chce żebym z nim siedziała w pokoju. Tłumaczę mu, że jest dużym chłopcem i musi się czasami bawić sam, ale nie dociera.
Po obiedzie Tomek poszedł z nim na dwór, a ja oddycham.
No to się naoddychałam - już wracają