Cześć!!
Wiecie co dziewczyny, ja to mam jakiegoś pecha, jeśli chodzi o jakąkolwiek dokumentacje, jaka można posiadać w swoim życiu...
Odkąd pamiętam, zawsze był jakieś problemy, musiałam coś donosić, załatwiać dodatkowe podpisy itp...
Przygoda z dokumentami zaczęła się od tego, że jedna z uczelni zgubiła oryginał mojego świadectwa maturalnego... (bo składałam na kilka kierunków ale zdecydowałam się na inny)
Bo kiedy składa się oryginały, to uczelnia po dwóch latach ma obowiązek odesłania ich na domowy adres. Mi nikt niczego nie odesłał, a kiedy się tam pojawiłam, aby je sama odebrać, to NIE MA PO MNIE ŚLADU
Pisałam do tej głównej KOMISYJI co się takimi sprawami zajmuje, czy mogą mi przysłać duplikat świadectwa, to mi odpisali, że mam mieć jakiś dowód na to, że uczelnia mi zgubiła dokumenty

Dałam sobie już z tym spokój... Nie bedę miała oryginału już nigdy...
No i wracając do sedna, przez około 2 dni jeździłam w tą i z powrotem do Tanowa (bo tam byłam chrzczona)
Za pierwszym razem, ksiądz zawinął manatki po mszy i tyle go było widać, za drugim w ogóle go nie było, a za trzecim się dowiedziałam, że nie ma tam w ogóle moich dokumentów (!!!!!!!!!!!!!!)
Natomiast powinny znajdować się one w Pilchowie...
Jedziemy do tego Pilchowa bez nadziei jakiejkolwiek, że będzie tam jakiś ksiądz.. Okazało się, że jednak był...
Spisuje dane na karteczkę, i pyta się po kolei o imiona rodziców bla bla bla, a kiedy dochodzi do mojej daty urodzenia... ZONK!! Ktoś INTELIGENTY podał księdzu złą datę urodzenia i w ogóle nie dostarczył tam mojego aktu urodzenia i jako jedyna miałam NIEDOKOŃCZONE dane w tej ichniej księdze...
Ja zawsze wiedziałam, że moja babka nie grzeszyła inteligencją nigdy... ale ze nie potrafi nawet przekazać poprawnej daty urodzenia JEDYNEJ wnuczki, to się tego nie spodziewałam...(bo to ona organizowała mój chrzest)
Ksiądz nie wypisał mi (w każdym razie) tego aktu chrztu, ale powiedział, żebym przyjechała z aktem urodzenia...
To jedziemy do domu... Jesteśmy już w Szczecinie, prawie przy naszej ulicy, ja otwieram torbę w torbie zeszyt a tam... AKT URODZENIA....
No nic, tylko się rozpłakać ....