A co do kotka,to fajnie,jeśli oczywiście to był Wasz plan,czy nawet marzenie.Tylko,żeby sobie z niego "klepaczki" nie zrobił,hihi
aha odnośnie wzięcia kotka to zapraszam w POGADUCHACH do postu "kocie mamy...", gdzie od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad wzięciem. Niech nikt nie myśli,że to jakiś mój kaprys,że biorę zabawkę dla Marcela. Ja nawet się trochę cieszę,że nie wykazał za dużego zainteresowania kotkiem pzry pierwszej wizycie. Bo nie pozwolę na pewno na żadną "męczrnię- pod tytułem zabawka kotek". Ja a uwielbiam koty i powiem Wam,że ludzie generalnie dzielą sie na tych ,którzy je kochają albo "nienawidzą". Tzn. nie lubią. Już w Egipcie bardzo się ich bano, bo byli strażnikami grobowców. Ale również ich czczono. Więc ktoś kto jest niechętny do nich, może nie podzielać naszego entuzjazmu. Mój mąż też lubi koty i miał w swoim domu.
Psy mnie denerwują,bo szczekają ciągle (w najmniej odpowiednim momencie,hihi), gubią sierść i mnie to wkurza u znajomych .
tu się Asiu z Tobą zgodzę. Ale to również zależy od właściciela. Niestety decydując sie na jakieś zwierzę(np. kotka) tzreba sie liczyć z tym,że odkurzacz częściej idzie w ruch. No niestety nie można sobie pozwolić na odkurzanie np. raz na tydz. Ja miałam w domu kota i u nas problem typu sierść praktycznie wogóle nie było. Tzn. nie wychodziłaś od nas obleziona sierścią. Ja tego też u innych nienawidzę. Np. kanapa, na której wcześniej siedział pies z długim włosem i jasnym do tego

A np. u mojego męża, gdzie sprząta tylko teściowa i ona musi jeszcze po pracy odkurzyć, to niestety sierść była wszędzie. Ja mając dziecko jak będzie trzeba to odkurzę i nawet codziennie, bo nienawidzimy z mężem bałaganu. I tak praktycznie codziennie ewentualnie co drugi dzień odkurzamy, bo Marcel jakieś ciastko, paluszka czy coś innego rozgniecie.
Poza tym trzeba zachoać szczególną higienę jak jest małe dziecko, bo ono też się tarza po dywanie i wpycha coś do buzi. Zdaję sobie z tego sprawę. Więc nie myślcie,że ot tak wzięłam sobie zwierzaka. wzięłam go z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
No i nieukrywam,że chciałabym aby Marcel wychowywał się ze zwierzaczkiem. Uczy to troszkę odpowiedzialności, szacunku do zwierząt, że to żywe stworzenie.
ja miłośnikiem zwierząt w domu nie jestem
a poza tym asiek twój Miłek to alergik, więc moze to i lepiej.
będziecie nim zachwyceni.A Marcelek chyba najbardziej!!
tu takiego strasznego entuzjazmu z jego strony to bym nawet nie chciała.wolałabym aby na początku się nim za bardzo nie zachwycał. Nie pozwolę,żeby to była jego zabawka.
może dawaj mu zupkę bardziej rozwodnioną niż zawsze To chociaż podczas zupki zje więcej,tzn wypije więcej.A może jak dajesz mu danie gęste jakieś nawet słoiczkowe,to dawajmu do tego troszkę wody Nie wiem,tak kombinuję tylko.
dzięki asiek. ja już tak robię od dłuższego czasu. staram się jakoś przemycić tą wodę. Ale juz jest lepeij, troszkę wypija.
Co do lekarki,to zdziwiona jestem - mój MIłek to już kilka razy miał różne badania zlecone (nie mówię o tych innych w poradniach specjalistycznych).Ale grupy krwi też nie znam,bo nie miał robionej.
Ale jak będziesz na kolejnej wizycie,to poproś sama,zasugeruj jej,żeby zleciła jakieś badania
Ja to nawet czasem myślę nad zmianą. Bo niby dostała w tym roku tytuła lekarza roku, ale denerwuje mnie ona czasem. Wydaje mi się,że wszystko bagatelizuje. Ja i tak nie należę do matek nadgorliwych histeryczek(np. że latam co chwilę, wydzwaniam itp.), ale jak pójdę to niby wszystko ok i wszystko jest błahostką z czym przyszłam. A jak dziecko ma ponad rok to jakieś badanie krwi mogłaby zlecić? A jak jestem w gabinecie to "szybko, szybko", bo następny pacjent i ze stoperem w ręku. I zawsze zapomne się zapytać. To samo dotyczyło podawania wit D. Pzrepisała nam Vigantoletten 1000(tą większą dawkę),żeby brać codziennie po 1 tabl. Potem dodatkowo przepisała mi Vibovit niemowlę, na ulotce którego pzreczytałam,że nie powinno się już wtedy dawać dodatkowo wit. D. Poza tym daję mleko modyfikowane, które jest wzbogacane wit D, do tego jogurty i serki. Poza tym my z Marcelelm jesteśmy codziennie niezależnie od pogody po 3 a nawet 4 godziny na dworzu( co widać po Marcela opaleniźnie). A słońce tez daje wit. D. No i mi na chłopskli rozum wydaję się tego za dużo. Więc zapytałam się jej czy nie za dużo tego pzrypadkiem? Oczywiście,że nie. Ale np. sąsiadka z córką jak poszła to nie ma dodatkowych wit. typu Vibovit i Vigantoletten 500, czyli połowa dawki. A zaznaczę,że Marcel wogóle nie choruje.Był chory raz jak miał 4 mies. po chrzcinach, bo go ktoś zaraził.