Chciałabym się przywitać. Na ślubie wyglądaliście pięknie. Aniu Twój mąż jest tak przystojny i ma tak piękne włosy, że nie mogłam się napatrzeć.
A co do zwierzaków, sama jestem zwierzolubno: psiolubna, kotolubna i koniolubna. Współczuję Ci w sprawie mamy, moja babcia umarła na udar, dokładnie 26 grudnia 2004, gdzie czuła się świetnie po Świętach, a jak poszłam do niej to już umierała. Mam nadzieję, że Twoja mama będzie silna, że wyjdzie z tego i że będzie się cieszyła Twoim szczęściem, że wróci do takiej formy, jak przed udarem. Oczywiście będzie ciężko, trzeba będzie mamie pomóc nauczyć się na nowo mówić, chodzić, jeść, ale wierzę, że wasz wysiłek się opłaci.
Przepraszam,że na Twoim wątku, ale zdziwiło mnie, to co powiedziała czigra o panu Gałuszko, czytałam Jego bloga, jak wyciągnął z agresji agresywnego goldena. Oczywiście nie jestem psim psychologiem, nie znam się na tym, ale zawsze wydawało mi się, że Gałuszko jest dobrym behawiorystą, ale jak widać mało znam się na ludziach. Rozmawiałam z nim, nawet współpracowałam, bo on dużo się udziela na jednym portalu dotyczącym zwierząt. Nie wiedziałam, że masz aż tak złą opinię w świecie psich psychologów. Ja ze swojej strony polecam do czytania książki Zofii Mrzewińskiej. To bardzo mądra i rozsądna kobieta.
Przepraszam Aniu, że na Twoim wątku, ale tak się tu zwierzolubnie zrobiło, że i ja musiałam się wtrącić.
Co do pracy jako doradca finansowy, jeśli masz gadane, to znaczy jeśli potrafisz sprzedać Murzynowi piasek i Eskimosowi lód, to ta praca jest dla Ciebie. Jeśli jednak nie potrafisz aż tak zachwalać i nie masz zbyt dużo osób, które będą chciały wziąć kredyt to będzie ciężko. Pracowałam w takiej firmie miesiąc, bo potem już więcej nie przyszłam, bo po pierwsze trzeba było założyć działalność gospodarczą, co wiązało się z lataniem po Urzędach, po drugie z opłacaniem przez siebie wszystkich podatków, a wtedy na ZUS płaciła się bardzo dużo, a ja nawet nie zarobiłam na bilet, więc opłacenie iluś tam złoty było dla mnie zbyt ciężkim obciążeniem finansowym. Po wtóre, mimo że miałam kilkanaście osób, które były jak to się mówi nadziane. to żadna z tych osób nie chciała się ubezpieczyć, nie chciała wziąć kredytu i chciała żeby dać im święty spokój. Ja jestem taką osobą, że jak ktoś mówi nie, to ja to szanuję a tu trzeba jak mówi nie, to tak nią zakręcić, by powiedziała tak. Jak wyrzucą drzwiami, wejść oknem, ale ja tak nie umiem. Jeśli Ty umiesz i umiesz być ponad to jak ktoś Cię objedzie, zwyzywa i spuści na drzewo to możesz spróbować. Trzymam za Ciebie kciuki i za Twoją mamę. Musi być dobrze. A i jeszcze jedno: piękne mieszkanie. Antresola cudo. Sama mieszkam na poddaszu, ale belek nie mam. Przepraszam, że się rozpisałam, ale 33 strony wątku robią swoje.