Zaczęło się to jakoś od grudnia... Na początku zżerał mnie stres związany ze studiami, potem całodniowe siedzenie w laboratorium (badania do pracy mgr) i brak czasu na jedzenie, a po tym wszystkim mój żołądek po prostu się skurczył i do dzisiaj jem połowę tego co dotychczas, przestałam słodzić herbatę i kawę, piłam litrami wodę niegazowaną...
Ale spokojnie, "studyjna" nerwówka nie trwała długo, a żołądek dość szybko się zmniejszył i w sumie to od stycznia jestem na diecie ŻP (żryj pół). Nie czuję się osłabiona, nie wypadają mi włosy, a wyniki krwi są lepsze niż do tej pory (zawsze miałam lekką anemię) i jeszcze jest coś, od czego już nie mogę się odzwyczaić -->
woda, a słodka herbata nie przejdzie mi przez gardło.
P.S. Korzystając z okazji, że jest post postanowiłam nie jeść słodyczy i ćwiczyć w domu - pierwsze postanowienie zaliczone

, ale drugie niestety nie - po tygodniu robienia brzuszków spadłam ze schodów na plecy i już nie było mowy o założeniu buta, a co dopiero o schylaniu się

Jestem pewna, że i Wy dacie radę, trzymam kciuki
