Wczoraj i dziś syn rzucił się na szyje tatusia i nie chciał wejść do sali. Potem chwilę płakał.
Pierwszy tydzień był super, a teraz zaczynają się schody... Mam nadzieję, że szybko minie.
Gdy po niego przychodzę, to mówi "ja tu zostaję i będę spać"

W sumie mnie to nie rusza. Gdy chodził do klubu malucha to zdarzało mu się, że trzymał mnie za nogi i nie chciał puścić i krzyczał, że nie chce tu być.
Kucałam, łapałam za rączki, mówiłam, że przyjdę po obiadku, dawałam buziaka i szybkim krokiem wychodziłam.