Ilona no chyba słabszego od tego naszego Punciaka już nie mogło być

R. do mnie zadzwonił z niedobrą wieścią, że jego babcia znacznie źle się czuje i nie wiadomo jak długo jeszcze pożyje... No i właśnie zadzwoniła jego mama a moja teściową z pytaniem czy by jej tam nie zawiózł. Ok, pomijam fakt, że to jest niecałe 100 km i mogłaby jechać pociągiem, pomijam drugi fakt, gdzie mieszka z nią drugi syn który też ma samochód ale nie, poprosiła akurat R. - chyba jestem jakaś pieprznię****ta bo myślę, że wygodnie chce się przejechać

no i troche mi jest to nie po nosie... Myślałam, że zawiezie rano chwilę posiedzi i wróci a teściowa albo wróci sama wieczorem albo jakoś inaczej, ale okazuje się, że R. ma być tam cały boży dzień...
Wiecie co, jak to sama czytam to myślę, że na prawdę jest nienormalna...
Zastanawiam się czy też nie jechać... Z jednej strony bym chciała bo dawno tam nie byliśmy a z drugiej strony jak wszyscy będą tam smutni i ze smętnymi minami to na co mi w ciąży takie emocje?
Z drugiej strony może jak babcia by zobaczyła wnuczkę w ciąży to może trochę radości by miała na ostatnie dni?
Sama nie wiem...
Ogólnie, że nikt nie pomyślał, to nie wkurzyłam się na to żeby jechał tam, tylko bardziej na teściową, mam nadzieję że rozumiecie mnie?