witajcie w upalny poniedzialek. goracego weekendu ciag dalszy, chociaz juz wrocilismy do Szkocji, upal nie ustepuje, tylko nadal atakuje biednych brytyjczykow i chodza juz poparzeni sloncem, bo kazdy chce korzystac, nie wiadomo kiedy sie znowu nadarzy okazja.
relacyjke moze zaczne teraz, chociaz troszke bo maz robi obiad i zaraz bedzie wolal.
w piatek zaraz po pracy M. przyjechal po mnie, szybko wpadlismy do domu po torbe, przebrac sie i w droge !!!
pogoda cudna, autostrada ruchliwa, ale to nie przeszkadzalo mojemu M. sprawdzic auto w trasie, ile sie rozpedzi, udalo sie do 210km !!!
wiec z taka predkoscia w miare szybko dojechalismy, autobusem jedzie sie 5,5 godziny, my dojechalismy w 3.
brat z bratowa i niunia juz czekali na nas. mala jak nas zobaczyla, to sie na poczatku troszke zawstydzila, ale potem juz cioci dawala buziaki.

obejrzelismy ich nowy zakup, ladny domek z ogrodkiem. wypilismy kawke, zaczelismy piwkowac. niunia szalala tanczyla (ma taka swoja ulubiona plyte dvd "baby Einstein" i jest taka piosenka o pokazywaniu roznych czesci ciala) no i oczywiscie trzeba bylo przewijac ciagle do tej piosenki, a niunia tanczyla. jak na razie mowi tylko "mama", "tata", "comme on", "no", "tam", "head", ale udalo sie powiedziec "ciocia" tez .
mala spala na gorze w sypialni a my na dole, z zainstalowana niania, ktora wylapuje kazdy ruch dziecka i szumi, rozmawialismy i pilismy piwko.
w sobote od rana oczywiscie mala wstala o 7 i pod drzwiami ciocie wolala, bo przeciez ciocia nie moze dlugo pospac, trzeba sie bawic.
juz zaczynalo sie robic bardzo goraco od wczesnych godzin rannych, wiec po sniadanku poszlismy na dwor, posiedziec na ogrodku, rozlozylismy lezaki i stol, a mala siedziala i bawila sie w piaskownicy. okolo poludnia przyszla znajoma z corka i troszke sie bawily razem.
jak poszly, pojechalismy na miasto, kupic prezent dla corki kuzynki, ktora nastepnie pojechalismy odwiedzic i przy okazji wreczyc zaproszenie, oczywiscie powiedziala, ze na pewno przyjdzie, ale ja nie wiem czy ja moge juz skreslic z listy do potwierdzenia, bo na mojego brata wesel rowniez mowila ze napewno bedzie, a nie przyszla.
na razie koncze, bo ide na obiad, jak wroce to dokoncze i przygotuje fotki do wrzucenia, a narobilismy chyba 200, tzn moj M. robil bo fotografowanie to jego pasja.