amika, to straszne co musiałaś przejść

Całe szczęście, że już się z tego otrząsnęłaś... Ja znam podobne przykłady:
1) Pewna znajoma miała raka jajnika. Usunięto jej guz razem z całym narządem i jednym jajowodem. Drugi jajnik, po całej chemio- i radioterapii w w sumie w ogóle nie pracował... Do tego doszły problemy z tarczycą... Ta znajoma praktycznie nie miała szans na zajście w ciążę... A jakoś teraz ma 2 dzieci i 3 w drodze, bez żadnego wspomagania

Lekarze najpierw trąbili, ze nie może zajść w ciążę, bo to ogromne ryzyko też dla niej, przy drugim nie chcieli już jej prowadzić, bo twierdzili, ze głupia i lekkomyślna. Teraz przy 3 trafiła do innej lekarki, która prowadząc ją, jak każdą inną pacjentkę, zrobiła jej chyba największą przysługę

Ta znajoma promienieje szczęściem, wszystkie wyniki ma idealne. Spełnia się jej marzenie, bo zawsze chciała kilkoro dzieci.I co? Udało się!

2)Koleżanka mojej siostry miała tak zaawansowane PCOS, że nikt nie dawał jej szans na ciążę, miała narośle na obu jajnikach. Pogodziła się z tym, przestała płakać i się zadręczać i...wpadła ze swoim byłym chłopakiem jakieś 2 miesiące po postawieniu diagnozy i wielu latach nieustannych badań, usg i wizyt lekarskich

Teraz są małżeństwem, a malutka ma już 3 latka

peacelove, tak wnioskuję z Twojego posta, że jesteś pracowniczką służby zdrowia. Nie przejmuj się tymi uogólnieniami, naprawdę! Ja osobiście nie mam ochoty podawać nazwisk lekarzy, którzy kiedyś zamiast pomóc- zaszkodzili, bo może tylko u mnie tak się zdarzyło, a kogoś innego wyleczyli i ten ktoś był usatysfakcjonowany. Jak wszędzie, w każdym zawodzie, można spotkać i konowałów, jak i pracujących z powołania, z sercem.

Powiem Wam coś ciekawego- w sumie to obudziłam się pół godziny temu

I na dodatek leżę jeszcze w łóżku i pielęgnuję lenia
