Na czym to ja skończyłam...No tak, skombinowałam sobie drugi telefon, ale co mi po nim, jak, nie miałam tam kontaktów do żadnych znajomych?

Starałam się sobie przypomnieć numer do Kuby, i stwierdziłam, że chyba mi się udało, więc napisałam do niego smsa z mojego nowego numeru, pisząc ze ja to ja, że ostatni wieczór był cudowny a ten pocałunek na koniec był najpiękniejszym, jaki przeżyłam.

No i tak czekam, czekam, a odpowiedzi nie było...

Ja już kompletnie załamana byłam... Myślałam, że on już mnie w ogóle nie chce znać.

A tu nagle dzwoni telefon, "Kuby" numer się wyświetla a tam wrzask na mnie! Jakaś laska krzyczy, żebym zostawiła jej faceta w spokoju, że ona mnie zabije jak mnie odszuka, wyzwała mnie od najgorszych i trzasnęła słuchawką...

Ale że ja uparta byłam, to zadzwoniłam do dziewczyny Artura, do której pamiętałam numer, żeby mi dała telefon do Artura. A ona, głupia, myślała, że ja chcę jej odbić Artura i chyba z 30 minut przekonywałam ją w budce telefonicznej, że nie zależy mi na Arturze tylko chcę telefon do Kuby zdobyć

, bo coś mi nie pasowała ta laska wrzeszcząca na mnie- czułam, ze to jakaś pomyłka. No w końcu do Artura się dodzwoniłam, zdobyłam telefon do Kuby i się okazało, że przekręciłam kolejność 2 ostatnich cyfr i te moje czułe smsy dotarły do jakiegoś innego Kuby, który miał w związku z nimi chyba nie lada problemy.

No i w końcu dodzwoniliśmy się do siebie, umówiliśmy się, że on jeszcze dziś do mnie przyjedzie, bo już tak się martwił, ze nie odpisywałam na jego smsy, które rano mi wysłał i myślał, że było miło, ale się skończyło, bo przecież mam faceta dalej oficjalnie

. No przyjechał po południu, matula chodziła jak burza gradowa wściekła, więc szybko K. wciągnęłam do mojego pokoju (to była sobota, za chwilę będzie ten fakt ważny) a on mi mówi, że w ten poniedziałek jedzie na 2 tygodnie pod Hamburg na szkolenie z pracy

. Myślałam, że się zapłaczę.... W niedziele byliśmy cały czas razem a w poniedziałek rano przyjechał do mnie o 6 rano dać mi buzi na do widzenia po drodze na autostradę- aby to uczynić musiał nadrobić jakieś pół godziny drogi, bo ja mu kompletnie nei byłam po drodze, ale cóż- serce nie sługa

W poniedziałek okazało się, że matula była zdziwiona, że ja nie chcę telefonu z powrotem i pyta dlaczego. No to ja jej mówię że sobie skombinowałam drugi i nie potrzebuję starego

- no to ona się poddała i mi oddała telefon- trochę za późno, myślę sobie, ale co tam

Koniec końców bardzo dobrze, że miałam ten drugi telefon, który był na kartę, bo inaczej to moja matka dostałaby zawału, gdyby dostała rachunek...Kupowałam kartę simplusa za 100 zł i przeznaczałam ją na jedną rozmowę z Kubą...Bramki internetowe, z których można wysyłać smsy, blokowały się i Kubie i mnie już ok 10 rano, bo wyczerpywaliśmy limity...(Po powrocie Kuba dostał rachunek 700 zł, ja wydałam wszystkie oszczędności, jakie miałam i kieszonkowe od rodziców na 2 miesiące w przód, aby móc się z nim kontaktować...

)Z tych 2 tygodni pamiętam tylko jedno- ciągłą tęsknotę przez pierwszy tydzień i strach i ciągłą tęsknotę z drugiego tygodnia. Miałam wrażenie, że nie istnieję w realnym świecie... Schudłam, nie jadłam, nie piłam, tylko miłością żyłam

.
No ale trzeba było rozwiązać sprawę mojego obecnego oficjalnego/byłego dla mnie faceta ratownika... M. wracał dokładnie tydzień po wyjeździe Kuby do Niemiec. Wcześniej powiedziałam mu, żeby się ze mną nie kontaktował, burzył się, ale się zgodził.

Mieliśmy się spotkać w sobotę, a on do mnie niezapowiedzianie przyjeżdża w piątek- czubek jeden no

. Mama i babcia, z którą mieszkałam wtedy, oczywiście wiedziały, że M. zostawiam dla Kuby, pukały mi w głowę, zę porządnego faceta zostawiam dla nieznanego gościa- a powód był prosty- ja już wtedy wiedziałam, że z K wezmę ślub, będę miała dzieci i że z nim się zestarzeję

. Nie chciałam krzywdzić M mówiąc mu, że zakochałam się w kim innym, tylko stwierdziłam, że powiem mu, że już go nie kocham. No ok, plan prosty. M jak mu o tym powiedziałam autentycznie się rozpłakał, nawet było mi go żal

No ale skoro ja podjęłam taką decyzję to podziękował mi za szczerość i wspólnie spędzone 10 miesięcy i wyszedł. Myślałam, że sprawa załatwiona- jak ja się grubo myliłam...

3 dni przed powrotem Kuby chodziłam w domu po ścianach prawie, no to stwierdziłam, że pojadę do rodzinki do innego miasta na chwilkę, to może jak zajmę się małymi dziećmi nie będę o nim tak myśleć. No plan generalnie prostu i nawet by się sprawdził, gdyby nie to, ze tam nie miałam netu

... No i na dodatek którejś nocy M dzwoni do mnie załamany, że on mnie dalej kocha, chce mnie odzyskać...

To był środek nocy, ja już spałam i on mnie obudził, wściekłam się i zanim pomyślałam to mu wygadałam, że kocham innego i żeby dał mi spokój.

To było najgorsze, o mogłam zrobić... M. szybko wywnioskował, że chodzi o Kubę... No i zaczęła się jazda. Wyzywał i napastował Artura, że to przez niego mnie stracił, wyzywał i napastował mnie, wysyłał bardzo niemiłe smsy. Wystawał pod moim domem i groził że zabije K

Doszło do tego, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie powiadomić policji....No ześwirował facet kompletnie!

No ale nadszedł piątek, upragniony dzień powrotu K. Wrócił samochodem wyładowanym po dach cegłą klinkierową (Yaris szorował po asfalcie podwoziem

). Poszliśmy do kina na Spidermana 2, ale z filmu niewiele pamiętaliśmy wtedy, bo żeśmy się zachowywali jakby nas sklejono razem w okolicy ust

M w końcu przestał mnie nękać, gdy zagroziłam policją a Kuba przeprowadził z nim męską rozmowę. Nie wiem, o czym gadali i nie chcę wiedzieć.
No ale od tego czasu jest nam miło, romantycznie i cudnie

Ja dla Kuby zrezygnowałam ze studiów w Berlinie- wszyscy pukali mi w głowę, ale ja już wtedy wiedziałam, że Kuba to ten jeden jedyny i ucinałam wszelkie dyskusje na ten temat.

No i poza tym uważała, że utrzymywanie związku na odległość, podczas gdy tak mało się jeszcze wtedy znaliśmy byłoby głupotą, pewnie nic by z tego nie było

Jesteśmy razem od 14 sierpnia, czyli pamiętnej soboty, gdy w końcu udało nam się do siebie dodzwonić, ja chyba rozbiłam niechcący jakiś związek, a Kuba poznał moją wkurzoną wtedy mamę (miała taką minę jakby Kubę chciała rozstrzelać

)

No i 14 sierpnia bierzemy ślub- w naszą piątą rocznicę

Ale się napisałam...aż mnie palce bolą
