dajcie spokój... nie daje mi spokoju ta sprawa.. bo to jest tylko głupi zeszyt... nie indeks w dniu egzaminu. Ten zeszyt ,czy jego brak nie zaważy na jej życiu,a na niczym innym.
Powiem Wam,że to jest wkurzające tym bardziej,że to jedna z 2 najbliższych koleżanek u mnie na studiach, gdzie się trzymamy razem. Już kiedyś usłyszałam od niej pewne słowa,Raz jakoś nie mogłam pójść na wykład i chciałam pożyczyć notatki, to ona zapytała, co ja zrobię za to w zamian. Czy coś przetłumaczę, bo ona siedziała na wykładzie i traciła czas.... szkoda gadać nawet ! na roku są u mnie 24 osoby.... a tak naprawdę nie ma z kim porozmawiać, bo każdy tylko wietrzy konkurencję i cieszy się,jak się komuś powinie noga ;/
Niedawno pojechałam z nią w wolny dzień do biblioteki. Wcale nie musiałam tego robić, bo miałam w Sosnowcu iść tylko na zdjęcie miary... A pomimo tego poświeciłam jej 2 h, wypożyczyłam na mojego taty kartę dla niej książki. ale tak teraz myślę, czy w ogóle było warto...?? eh... nikt tego nie doceni... Dla mnie to wtedy nie był problem, ale myślę, że gdybym to ja potrzebowała jej pomocy, to bym jej nie dostała.
Zaprosiłam ją i tę drugą koleżankę na wesele i czasami to nawet tego żałuję... Nie wiem ,co się z nimi dzieje,ale odkąd zaczęły w październiku drugie studia, to mają wielkie mniemanie o sobie.
Kurcze, jakoś potrzebowałam to wyrzucić z siebie.. teraz muszę się iść położyć, by rano wstać i na 8 zawieźć jej ten pieprznięty zeszyt.

sorka,że pomarudziłam Wam tutaj ...