Kolejny tekst stworzony. Wcale dużo tego nie potrzebuję, a idzie mi to, jak krew nosa. Foty jednak są genialne!!!
Wczoraj odwiedziliśmy Gryfino. Pojechaliśmy tam na festyn współfinansowany przez UE. Grał zespół mojego brata. Muza latino, bębny, jambe, tam tamy, tamburyny. Ogólnie gorące rytmy. Power na maksa! Oczywiście w miejscu nie ustałam, ani minuty! To nic, ze NIKT nie wywijał, to nic, że sama podleciałam pod scenę, by dać się porwać transowi. Nie zdziwcie się jak mnie w jakiejś lokalnej TV wypatrzycie
Wybawiłam się, jak dzieciak. Aaaaa! Skoro o dzieciaku, to to nasze zabezpieczyłam toną waty, bo liczba decybeli była mocno ponad normę

Pawcio został z nią z dala od sceny, a ja poleciałam pod same głośniki. Dali czadu! Najfajniejszy był finał, kiedy zeszli ze sceny i korowodem ruszyli między ludzi nie przerywając grania! Moc!
Taka muza daje siłę na baaaardzo długo. SUPER POZYTYWNA ENERGIA!!!
Co najciekawsze? Marika nie pozostawała w tle mamy. Sama tak się w wózku gibała i wyrywała do tańczenia, że powodowała uśmiechy na ustach słuchaczy! Chyba jest bardziej podobna do mnie, niż przypuszczałam. Ba! Nie wiem, czy to przypadek, czy talent niemniej Ona gibała się w rytm! To nie było przypadkowe podrygiwanie. Ona idealnie wpasowywała się w uderzenia instrumentów! Być może ma super słuch po ojcu! Bardzo by mnie to cieszyło.