w nocy lepiej nie było...
kwękała, popłakiwała z przerwami ...gdzieś tak do 2;
to nie zęby, nie infekcja, nie bolący brzuch...to jej emocje...
zadzwoniłam do psiapsiółki psycholożki i usłyszałam, że .........mam mądre dziecko...jak na półroczniaka zareagowało nadzwyczaj dojrzale...
dzisiaj jak widać jestem szybciej, dzięki dobrym ludziom...
ale co z tego jak za kilka godzin znowu zrobię jej "krzywdę" - jedziemy na szczepienie;
teraz jej nie ma, jest z niania na spacerze
jak wróci zobaczę jak będzie dzisiaj...
po prostu na razie schowam w kieszeń "popołudniowe naukowe plany" na jabliższy tydzień - dwa i wypakuję garnuszek na klocuszek...
Dosiado...nie wiem jak Ty, ale ja pomimo wszystko nie żałuję podjętej decyzji...
to wszystko jest przejściowe
minie prędzej czy później, a życie toczy się dalej i nie można rezygnować z planów przy pierwszym drobnym niepowodzeniu...
nikt nie obiecywał, że będzie łatwo...