Moja konsekwencja śpi w łóżeczku. O 8 dostała cyca, ssała 20 minut jak wściekła i potem padła. Miło z jej strony. Tatuś pokangurował a potem do łóżeczka odłożył.
Z mlekiem już lepiej…
Ale jak próbowałam przedwczoraj cos odciągnąć to ledwo 15 ml mi tego wyszło. Nie wiem czy cos się da…Popróbuję jeszcze, ale najpierw popracuję nad mleczarnią.
Rybcia ja bym ja zostawiła z ojcem i poszła, ale jak mnie nie będzie nikt jaj nie nakarmi. Nie mam mleka odciągniętego. Zatem na takie wyprawy jeszcze czas. Ale to, że tylko z tatą na spacer pójdzie, to proszę bardzo. Dzisiaj dziadek do nas przyjeżdża - no to może jak ją nakarmię to wyślę z dziadkiem…niech se połazi.
Pępek trzyma się na ostatnich kilku włoskach, że tak powiem…
Zawzięłam się na niego a to mu dobrze nie wróży. Wolałabym, żeby go już nie było…no tak po prostu.
Merkunku o gencjanie też myślałam, ale wszystko będę miała na fioletowo…zatem póki co pospirytuszę…a jak nie no to zapodam ciężką artylerię.
Ewa lubi spacerki…ale najgorsze to wstrzelić się w to, żeby była dobrze najedzona. Jak jest tylko z lekko głodna to wyję i trzeba ją nieść na rękach i śpiewać.
No i bywa, że idę po ulicy, obok mąż pcha wózek, a ja niosę noworodka na rękach i śpiewam mu piosenkę….
Widok zapewne komiczny.