Były konie, kowboje i strzelanina (której Filip się wystraszył)

Znalazły się też akcenty indiańskie

Tyle było "ludziów"


Mama też postanowiła dupsko zmoczyć;)

Fifcio był na początku onieśmielony

ale potem się rozbrykał

i szalał na całego (włącznie z napiciem się wody

)

tu już utulony przez mamę ale ryk był nieziemski przy wyciaganiu z wody;)

po wodnych szaleństwach Fifi wypróbował okoliczne huśtawki


Dzień przed wyjazdem postanowiliśmy wyjechać kolejką linową na szczyt znajdującej się w pobliżu góry (1200 m n.p.m.)
Tu przed wejściem do kolejki

W wagoniku:) Filip nic sobie nie robił z tej wysokości;)

Na szczycie widoki były cudne (ale wiało okrutnie)

Po powrocie do pokoju hotelowego czas na podwieczorek i zabawę

I jeszcze "przedspaniowy" Fifulec:)
