Witam w piątek

Rany to już PIĄTEK

Pewnie się cieszycie bo weekend za chwilę, a ja się nie ciesze bo juz za parę dni lecimy i mam z tego powodu dużego stresa....
akayu nie odpowiedziałam Ci jeszcze, to Ci odpowiem teraz... W ubiegły piatek pojechałam do Sosnowca, nie tylko po to by iść do salonu ślubnego na ściągnięcie miary, ale też przy okazji chciałam odebrać mój dyplom z uczelni. Najpierw pojechałam po dyplom. Otrzymałam: 1 dyplom w okładce (po polsku) oraz 2 bez okładki (po polsku) i 1 angielski bez okładki.. Czyli w sumie 4. Poszłam do samochodu, do rodziców, oglądamy sobie te moje dyplomy, cieszę sie z oceny, bo nie wiedziałam jaka mi wyjdzie ze średniej, no i patrzę a na tych wszystkich dyplomach bez okładki jest imię Anna zamiast Agata

Tylko ten jeden w okładce był ok

Poszłam do dziekanatu, zwróciłam im uwagę, a oni mi mówią że muszę dorobić teraz zdjęcia , tylko muszę być te same. Ja mówię, że nie mam kliszy, bo to cyfrowo robione, to mi mówią, że na pewno w tym studio fotograficznym gdzie robiłam mają zdjęcia w komputerze. Mówię Wam, że byłam nieźle wkurzona. Jeszcze im powiedziałam, że to ich wina i że to nie fair, że muszę jeszcze raz płacić za zdjęcia. No ale co ich to obchodzi...
Potem pojechałam na mierzenie. Babeczka z salonu się spóźniła 15 minut, więc troszkę przemarzłam.
Następnie pojechałam do Będzina, gdzie robiłam zdjęcia...i....co się okazało...że ostatnio musieli wszystko wykasować z komputera bo mieli wirusa

Potem sobie latałam po Będzinie czy mi nie zeskanują i nie wydrukują tego zdjęcia dyplomowego ( na szczęscie jedno miałam w portfelu). Ale nigdzie nie chcieli - mówili że nie mają skanera, albo że zrobią, ale będzie po weekendzie. A ja musiałam mieć zaraz - bo miałam zawieźć jeszcze w tym samym dniu tez zdjęcia.
W końcu tata mi podsunął pomysł, żebym zadzwoniła do tego fotografa, którego mam zamówionego na ślub. No i on dopiero powiedział, że się tego podejmie.
No i pojechaliśmy znowu do Sosnowca, zdjęcia miałam w pól godzinki, potem je zawiozłam do dziekanatu.
Ale humorek miałam zepsuty i powiedziałam narzeczonemu, że nie przyjade do niego

Troszkę się pokłóciliśmy, ale nie na długo, bo my długo się nie umiemy na siebie gniewać. Mój kochany PM przyjechał po mnie i mnie zabrał do siebie

Z tym, że było już późno i nie odebraliśmy obrączek - odebraliśmy je po weekendzie.
No i chyba tyle - zaraz do mnie przyjeżdża ukochany więc już pewnie się nie będę odzywała przez weekend, tym bardziej, że znowu mamy dwudniowe wesele w rodzinie

Miłej sobotki i niedzieli
