O spaniu chyba nie ma mowy...
M. też chodzi cały podenerwowany.
Musze to napisać bo mnie aż rozrywa.
Około godziny 12 ludzie którzy mieli nam przywieźć koteczkę zabrali ją z domku tymczasowego i zapakowali w samochód. około godziny 13 dostaliśmy MMS'a ze zdjeciem Mizi poza transporterkiem w samochodzie, z podpisem "Pasażerka" Padłam. Teraz wieczorem jak przerzuciliśmy zdjęcie na komputer zobaczyliśmy, ze koteczka była cała najeżona z klapnietymi uszkami. Czyli zapewne wystraszona jak jasna ch...
Ale o tym nie wiedzieliśmy. Mieliśmy się spotkać na parkinku w czeladzi pod centrum handlowym około godziny 17
Wsiedliśmy w samochód i pojechalismy. Czekamy na miejscu, czas leci a ich nie ma. M. dzwoni - oni albo nie odbierają albo rozłaczają. Myslałam, ze może dziewczyna do której należy telefon prowadzi i nie ma jak odebrać. No ok. Czekamy.
CZas leci...
W końcu M zadzwonił. Odebrał koleś i mówi....
"no wiecie... przykra sprawa... koteczka zwiała"

Nogi się podemną ugięły. Wyszło na to, że zostawili kotkę poza transporterkiem luzem w samochodzie, do tego otwarte okno i kotka na stancji wydostała się z samochodu i tyle ją widzieli.
Brak mi słów na tych ludzi po prostu.
Aż mi się nie chce w to wierzyć, jak można być tak lekkomyślnym. Potem powiedzieli jeszcze, ze miauczała to ją wypuścili. A ja sobie pomyslałam w tym moemncie, że co jeśli było by to płaczące dziecko ? też by im przeszkadzało i by schowali w bagażniku ?
Pojechaliśmy do domu, potem oni przyjechali do nas oddać nam transporter i dokumenty Mizi, ksiazeczkę szczepień itd...
Nie omieszkałam powiedzieć co myslę o całej tej sytuacji... to jeszcze na mnie wyskoczyli, ze to przecież nie ich wina!

A kogo ja się pytam ? "No tak wyszło" powiedzieli...
Brak odpowiedzialnośc i wyobraźni... szlag mnie trafia po prostu. Jeszcze myśleli, ze łąskę robią a ja mam do nich o to poretensje. Bo przecież oni chcieli nam pomóc. To ja w takim razie za taką pomoc dziękuję. Jeśli ktoś się podejmuje przetransportowania ŻYWEGO zwierzęcia z punktu A do punktu B przejmuje za niego pełną odpowiedzialność...
Zabrakło jeszcze, żeby powiedzieli, ze to był tylko kot. Wtedy przysięgam, że rozniosłabym ich na strzępy!
Na innym forum szukamy jakichś informacji. Jutro ktoś pojedzie do Rawy i będą koteczki szukać. Cały czas mam nadzieję, że się znajdzie i wszystko dobrze się skonczy bo to jakiś koszmar jest. Postawiliśmy na nogi pracowników stacji benzynowej gdzie kotka zniknęła i motelu który się obok znajduje. Może to coś da. Każda para oczu się przyda...
Trzymajcie kciuki dziewczyny

Jak mała się znajdzie to już nie zafam nikomu. sama się zapakuję w pociąg i pojadę po nią. Pluję sobie w twarz że od razu tak nie zrobiłam ... ale skąd moglismy wiedzieć