My robiliśmy kilka podejść, bez ciśnienia i emocji, w końcu stwierdziliśmy, że czas najwyższy, łatwo nie jest, pot, krew i łzy, gdyby nie Jagódka-Agata i moja szwagierka poddałabym się ale dajemy radę i jest coraz lepiej. Najbardziej bałam się pobytu w żłobku, póki co ciocie pomagają nam jak mogą i przez dwa dni nie zaliczyła Pola ani jednej wpadki, w domu radzimy sobie już nieco dłużej. Generalnie myślę, że na prostej jesteśmy.