Tete, wiem o czym piszesz. Też to przechodziłam. Marika wręcz prężyła się na widok nocnika i nie było mowy, by na nim usiadła. Długo to trwało. Myślałam, że nie doczekam się dnia, kiedy zechce z nami współpracować w tym temacie. Zrobiliśmy z nocnika temat tabu i przez kilka tygodni w ogóle o nim nie mówiliśmy, ani go nie wystawialiśmy na widok Mariki. Po czasie zaczęłam opowiadać Jej bajkę o spacerze z naszymi kotami, które to, w momencie kryzysowym, gdy Marika zasikała pieluchę tak, że już nic się do niej nie mieściło poradziły siusiać pod drzewko, a w domu, w którym pieluch też nie było, do nocnika. Młoda polubiła tą bajkę i kończyła ją razem ze mną wielkim "Hura" Aż któregoś dnia, sama wyjęła nocnik z szafy i w asyście kotów, które do siebie wołała, zaczęła na niego siadać. To był przełom.
Nie mam pojęcia na ile ta bajka jej pomogła, a na ile po prostu przyszedł czas na sikanie do nocnika. Już u siebie pisałam, że ja to poczułam, a Młoda się nie buntuje. Niemniej, gdyby nadal Marice to nie pasowało, nie zmuszałabym dziecka.