przepraszam, że dopiero dzisiaj odpisuję

otóż, najpierw plusy:
+ piękny park dookoła
+ okrągłe stoły, udekorowane krzesła
+ śliczne świeczniki i dekoracje stołów
+ dobre surówki do obiadu (marchewka, seler, kapusta czerwona)
+ smaczny tort, nie za słodki
+ pyszna sałatka grecka z kurczakiem
a teraz minusy:
- pomimo ogromnej liczby kelnerów, nie było ŻADNEJ organizacji! tak jakby ta ekipa spotkała się po raz pierwszy i nie do końca wiedziała co należy do ich obowiązków. pomijam fakt, że chodzili jak muchy w smole, ale ogromnym niedopatrzeniem było niepodanie rosołu jednej z pań siedzącej przy moim stoliku. . .
najbardziej karygodne wydawało mi się pozbieranie połowy kieliszków po obiedzie. efekt był taki, że jedni goście mieli kieliszek, inni już nie.
jednak prawdziwy popis dali przy ciepłym daniu. otóż zaczęli roznosić zupę, kiedy wszyscy oglądali pamiątkowy film o głównym bohaterze tego dnia. efekt był taki, że zanim film się skończył, zupa zrobiła się zimna i niejadalna.
kolejną ogromną wpadką było nie podanie kompletu sztućców do ciepłego posiłku. ja miałam tylko widelec, inny gość tylko nóż. trzeba się było upominać o doniesienie reszty. a samo danie podali w dość osobliwy sposób, bo najpierw przynieśli jeden talerz i dali go jednej z pań, po 15 minutach dwa kolejne, a po kolejnych 10 minutach resztę. . . .
- kolejnym minusem było jedzenie. nie jestem jakoś specjalnie wybredna, ale potrawy mnie nie zachwyciły. były średnie. największą porażką był krem z brokułów z migdałami (ale być może jego "osobliwy" smak zawdzięczał fakt, że jadłam go na zimno

) oraz odgrzewane, ociekające tłuszczem ziemniaki o smaku gumy;
- ciasta były masakryczne słodkie, no ale to też co kto lubi, bo np. mojemu narzeczonemu smakowały;
- nie podobała mi się lokalizacja parkietu pomiędzy stołami. goście podczas tańca zaplątywali się i wpadali na stojące krzesła. przypominam, że impreza była prawie bez alkoholu, więc nie chce wiedzieć co by się działo jakby osoby bardziej naprocentowane tańczyły. . .
- no i jeszcze jedno: do obiadu, (ale także przy zimnej płycie) podawano na stół po 1 miseczce/tacy danej potrawy. i tak była jedna miska klusek, ziemniaków i ryżu oraz po jednej z sałatkami. mięso i wędliny na wielkiej tacy. strasznie to niewygodne, bo te stoły są jednak duże i żeby nałożyć sobie na talerzyk trzeba było wstawać z krzesła lub prosić innych o podanie ciężkiej tacy. o wiele lepiej byłoby podać to samo na dwóch mniejszych miseczkach/tackach. wtedy każdy mógłby swobodnie sięgać po potrawy

no to chyba tyle, ogólnie lokal ładny, dobra akustyka, toalety przyzwoite, ale kelnerzy straszni. . .