a ja się robię wyrodna....
jestem mamą pracującą i przychodząc z pracy mam dosyć wszystkiego...chcę chwili na kanapie. potrzebuję chwili tylko dla siebie, z książką, z tv i serialem. a się nie da.
dreczy mnie dziecko, które nie chce usnąć o 20, potem marudzi, płacze...bardzo szybko tracę cierpliwość....
jak siedziałam w domu byłam całkiem inna. pomimo kilkunastu godzin z jędolącym dzieckiem u nogi nie narzekałam, nie marudziłam.
mieszkanie było ogarnięte, obiad zazwyczaj ugotowany, a ja pomimo tego uśmiechnięta albo normalna ...a teraz mnie wszystko wnerwia.
tyle, że moje dziecko mnie wycisza i uspokaja. Jak już wieczorem polożę się koło niej, bo ona chce się przytulić. Jak pogłaszczę te loki, popatrzę przez ciemność w jej oczka, poczuję dotyk jej rączki to robię się spokojniejsza...lubię te chwilę. Ale też ich trochę nie znoszę, bo chciałambym abym jej do zaśnięcia nie była potrzebna....bo miałambym trochę czasu dla siebie.
Zdecydowanie praca poza domem mi nie służy. Nie mam na nic czasu.