Dziewczyny

jaka liczna i do tego mega cierpliwa gromadka do mnie przybyła, dojechałam szczęśliwie, żyję prawie nie miałam czasu na ściskanie J. dopiero jutro dzień wytchnienia jedziemy do SPA, a tak same spotkania z ludźmi tworzącymi nasz dzień i przyczyniającymi się do naszego szczęścia, wczoraj spotkanie rodziców wg mnie bardzo udane nie było sprzeczek były same uśmiechy kolacyjka w Grand Cru która trwała ponad 3 godziny, były też nasze siostry z mężem, moja z przyszłym i córeczki J. sis rozluźniały atmosferę, teraz chciałam wydrukować winietki i menu i się okazało że tuszu brakuje a J. miał tego dopilnować teraz myje autko przed jutrzejszą podróżą i nawet nie wie jaki problem wystąpił bo telefon w domku zostawiony

co trzeba jednak pomyślnie załatwione a na drukowanie znajdziemy czas w czwartek lub piątek wieczorkiem.
Wracając do mojego lotu to się nie obyło też bez kłopotów, godzinę i 20 minutek bałam się, że zagubili mi bagaż i straciłam butki ślubne i drugie przepiękne na spotkanie z rodzicami i śniadanie w niedzielę po ślubie, jednak szczęśliwie wyjechał na końcu bardzo dłuuuugim mój, a to wszystko przez to że wyszło zamieszanie na taśmach jak mój samolot wylądował o 20 minutek wcześniej niż powinien.
Jedynie zapomniałam załatwić sprawę z balonami, więc pewnie już ich nie będzie i wyszedł problem z rękawiczkami - mogę sobie je zakasać na ramie, sis ich nawet nie przymierzyła a kupiła

(( teraz jeszcze smuci mnie fakt, że jej chłopak na jej prośbę miał być zaangażowany w kilka spraw w samą sobotę, ale okazuje się że ona chciała dla niego funkcję ale on nic o tym nie wiedział teraz się oboje wycofują i nie ma kogo w to wkręcić

nich ona zacznie organizować swój ślub zobaczymy jak szybko zorientuje się jak bolą ludzkie kaprysy w takiej chwili i odmowy zawracanie głowy... zła jestem niesamowicie bo jeszcze ma pretensje do mnie, że jestem rozczarowana i to otwarcie nawet jej chłopakowi powiedziałam.
Chyba się muszę przejechać po J. za długo go nie ma.
Pozdrawiam i dziękuję za obecność i troskę
