Zawiodłam się na szpitalu w Zdrojach (Szczecin)
Rozczarowała mnie przede wszystkim opiekana oddziale noworodkowym...z racji tego, że wiedziałam, że mój porod będzie poprzez cc zrobiłam najpierw rozeznanie, czy jest to faktycznie "szpital przyjazny matce". dowiedziałam się, ze cycowanie zaczyna się już na bloku operacyjnym... tam mnie wysmiali z tym pomysłem... obiecali dostawić do 2 h od cięcia... i choć mały był z nami, mąż prosił pilęgniarki o pomoc w przystawieniu... z łaską przyszła jedna po 5h i po chwili stwierdziła "że nie da rady" bo leżę na płasko i że przyjdzie jak sciągną mi worek z brzucha i położę się na bok... czekałam.... położna była i mówiła, ze jestem już na boku i czekam na małego i co...? g.ówno. Nie przynieśli mi go w nocy... o 3 zostałam spionizowana... po prysznicu doczłapałam się na noworodki po synka... powiedziałam, że go biorę... pytałam się czemu nie przywieźli mi go, odp. "bo spał" i pytanie z ironią (pewnie jeszcze nie za dobrze wyglądąłam zaraz po pierwszy wstaniu...) "co zrobię jak się synek obudzi" ? Jak to co... będę chciała karmić... no i później standardowo, moje łażenie do nich, aby pomogli przystawić i teksty typu "nie umie pani?" a jak Tomek szedł prosić o pomoc to : "jest was dwoje i nie dajecie rady?".... grr..... w nocy przyszła do mnie położna nie z noworodków, ale normalnie z oddziału i pomagała mi z Nikosiem, pocieszała, doradzała jak go trzymać, że moze lepiej będzie przez kapturki... a te z noworodków bez mojego jęczenia nic nie robiły!!!! raz jedna jedyna pilęgniarka stamtąd z własnej woli do mnie przyszła... Doradca laktacyjny był nieuchwytny... wpadła jak po ogień, spytała się co chcę wiedzieć o cycowaniu a na moją odpowiedź "wszystko" dała mi herbatkę granulowaną hipp na laktację i tyle ją widziałam.... później gdzieś tam w przelocie pytała się jak mi idzie... zaje.iście...nawet już mi się z nią gadać nie chciało...
podsumowując- położne na oddziale super (jedna młoda gówniara była wiecznie na fochu- reszya SUPER-REWELACJA), salowe (hehe wiem, że bez znaczenia, ale dobre słowo w tych godzinach, dniach jest ważne od każdego) również świetnie.... Kroił mnie Ziętek i jakaś młoda lekarka więc przyczepić sie nie mogę- było miło i chwilami zabawnie na bloku, anastezjolog- przecudowny, ciepły, wspierajacy...położne na porodówce... miałam doczynienia z jedną... na poczatku oschła i popukała się w głowę że chcemy płacić 150 zł za poród rodzinny tylko po to aby T był z małym w kąciku dla noworodków... powiedziałam jej dlaczego mi zależy, że to pierwszy dzidziuś, po stracie, że nie chciałam cc, że to i tak dla mnie trudne... i pusciła... była bardzo miła. niestety opieka po porodzie, zminy pielęgniarek na oddziale noworodkowym---> dramat.