Autor Wątek: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....  (Przeczytany 323207 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline lusi251

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4193
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 28 04 2012
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #570 dnia: 1 Lutego 2016, 00:26 »
usmialam sie z wlasnego komentarza powyzej.. prawie mi sie spelnilo to zyczenie ;)

weszlam sobie na ten watek, jak co roku w dzien urodzin coreczki.. uronic lezke przypominajac sobie szczegoly jej przyjscia na swiat.. i przy okazji obsmialam sie wspominajac porod drugiej corci.
a, opisze go troszke i zrobie troche kopiuj wklej z tego co pisalam w ciezarowkach, bedzie latwiej wspominac w maju :)

Termin porodu mialam na 26.05.. zupelnie inaczej niz w poprzedniej ciazy nie mialam ciezkiej koncowki- zadnych boli spojenia, ociezalosci, problemow z chodzeniem, odchodzacego czopa. nic. stad bylam przekonana ze jeszcze core przenosze i skonczy sie wywolaniem w czerwcu :P

mylilam sie.
w nocy 23 na 24/maja (nie wiem o ktorej) obudzil mnie krotki ale silny bol. wstalam poszlam do lazienki.. sprawdzilam wkladke-nic, polozylam sie czuwajac.. chyba przysnelam.
obudzil mnie bardzo lagodny skurcz (jak to powiedzialam mezowi 'chyba skurcz', pewna jeszcze nie bylam)
spytalam męża ktora godz. 2.10.. mowie, ze chyba sie cos zaczyna dziac. ide sie ogarnąć..(bylam pewna ze jesli to TO, kolejne skurcze beda co 30min, 20, 15 itp slowem: mam kupe czasu) on zartuje, ze moze skoczy do kuchni po gumowe rekawiczki, haha.
W lazience poczulam kolejny lagodny skurcz. pytam o godzine : 2:12! ..mowie: to niemożliwe.. dzwon po taxi.
maz oczywiście nie zna numeru.. mowie z pamieci.. maz zamawia taksowke a ja ubieram bluzke.. i mam trzeci ale taki silny skurcz ze krzycze i prawie siadam na podlodze.

czuje silne 'parcie na dwojke' lece do wc i krzycze zeby maz dzwonil do szpitala po karetke numer jest w moim telefonie! on biedny juz spanikowany totalnie dzwoni, tam jakies beznadziejne pytania o wiek zony, nazwe kliniki itp bzdety, slysze wszystko bo jestem dwa kroki dalej w lazience (mamy swoja z sypialni) ..jest 'dwojka' ..przypomina mi sie wtedy jakis glupi program z cyklu 'nie wiedzialam ze jestem w ciazy' jak babka idzie kupe i w wc laduje dziecko.. brr,  jest chwila bez skurczu wiec krzycze mezowi zeby podal z szafy i rozlozyl na podlodze jakies czyste reczniki.
za moment kolejny silny skurcz (pamietam mysl: jak to bylo z tym oddychaniem??!! wolno oddychac? wooolno.. piii.. nie da sie!!!) dre sie i pre, bo czuje ze po prostu musze przec! skurcz jest tak mocny ze czuje i widze ze cos mam między nogami.. macam i czuje glowke.. (czarne, twarde i takie gladkie i sliskie w dotyku.. jakby -przepraszam za porownanie- w prezerwatywie).
maz w tym czasie ciagle ze szpitalem na linii, a wlasciwie z karetka bo po wywiadzie uslyszal ze po karetke musi dzwonic pod inny numer bo oni nie maja  ::) wiec sie rozlaczyl.. dzwonil pod drugi nr a tam jakos chyba ta babka ze szpitala tez zadzwonila bo po chwili slyszal znow ja i z nia mielismy relacje na zywo.
krzycze do meza..ze jest glowka! i jednoczesnie mysle.. ale ale wody nie odeszly! zabieram mu tel bo nie zna slownictwa.. mowie ze wody mi nie odeszły..
kobieta ze szpitala mowi ze to w takim razie nie jest glowka i mam sie polozyc na plasko na podlodze, na jakichs recznikach (ha! juz tam byly).. a karetka jest juz w drodze
maz mnie ciagnie za reke bo ciagle siedze na wc (a ja zaczynam panikowac bo mysle ze skoro to nie glowka to moze pepowina wypada czy cos takiego, ze moze to byc niebezpieczne dla malej) jakims cudem i z pomoca meza klade sie na podlodze

przychodzi kolejny silny skurcz i juz jest glowka w pecherzu cala na wierzchu..w calej tej blonie..zgodnie z instrukcja z telefonu oboje probujemy rozerwac pecherz palcami..udaje sie.. czekam moze minute na kolejny skurcz i drac sie pre..
udalo sie. maz wyjmuje(a moze wlasciwie lapie) mala.. jest cala taka w bialej mazi i krwi. przytulam ja do siebie. nie krzyczy! za rada babki z telefonu pocieram ja po pleckach i po chwili jest w koncu krzyk.
wszystko jest we krwi. ostatnimi czystymi  recznikami owijamy mala i czekamy na karetke. rycze jak bobr i sie trzese .. po chwili pytam meza ktora godzina: 2.38 (Oliwce zapisali godzine urodzenia 2:32, tak zanotowala babka ze szpitala. nie moglam w to uwierzyc. zaczelo sie o 2.10.. niemozliwe. pozniej juz w szpitalu zwatpilam czy na pewno zaczelo sie po drugiej? i sprawdzalam zapis polaczen po taxi i do szpitala w telefonie.  jednak na pewno)

jakos chwile pozniej byla karetka.. trzech facetow  ::) glosni tacy, bardzo mili i sympatyczni, ale pamietam ze myslalam zeby mi tylko Klaudii nie obudzili (cala akcje przespala za sciana) Panowie ogarniaja pepowine (maz przecina) i z pomoca jednego pana ubiera malutka (tu troche smiechu bo walizka spakowana w aucie od paru dni wiec stroj na chybil trafil wyszukany i wylowiony z komody) czekamy na lozysko.. siedze na tej podlodze bojac sie ruszyc, przystawiam mala zeby pobudzic skurcze.. pieknie lapie piers (jakby juz jadla od dawna).. za jakis czas udaje sie z lozyskiem.
ubieram sie w pizame i jedziemy z malutka do szpitala. maz zostaje w domu i ogarnia cale pobojowisko (starsza cora na szczescie spala do rana)
w szpitalu sprawdzaja mala, waza i skracaja pepowine. sprawdzaja przywiezione lozysko, podobno jest cale. mnie niestety szyja i troche maltretuja. ale wszystko do zniesienia.
mala lezy mi na piersi i walczy o mleko dzielnie. jest idealna :) kudlatka moja. podaje milion informacji poloznym i lekarzom, bo oczywiscie gdzies zaginela moja teczka. dostaje herbate i tosty.. mniam. (chyba nigdy mi tak tosty nie smakowaly jak wtedy) dostaje jakis zastrzyk na zmniejszenie krwawienia i ok 6 jedziemy na oddzial. mala dostaje wit K i zostajemy same. nie moge sie na nia napatrzec :) jak to sie mowi: w czepku urodzona ;)
cala niedziele rycze jak bobr z emocji.. zasypiam na chwile chyba dopiero po dobie jak mija caly szok..
przed wypisem porobilam sobie zdjecia wpisow w mojej teczce pacjenta - razem z notatkami ekipy karetki itp. na pamiatke. dodatkowo, na pamiatke takze jest do dzis na scianie przy lazience mala plamka po krwi, ktorej mezowi sie nie udalo wyczyscic. (facet z karetki sie oparl czy cos takiego).

dzialo sie

moze nie bylo tak ze kichnelam i juz.. ale w sumie i tak bylo ekspresowo

Offline mikoala

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3534
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #571 dnia: 1 Lutego 2016, 00:45 »
Lusi251 scenariusz prawie jak z jakiegoś filmu!!! 
Najważniejsze ze daliście rade.

Offline gagatka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3675
  • Płeć: Kobieta
  • Szczęśliwa Pani G., Mama Łucji, Hubercika i Emilki
  • data ślubu: :Zakochany:18.08.07
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #572 dnia: 1 Lutego 2016, 14:10 »
Lusi - mówisz i masz :D

Też mi się skojarzyło z jakimś filmem albo myślałam, że na końcu będzie "... i wtedy się obudziłam" :P
:Serduszka: .::Łucja 15.10.2009::. :Serduszka: .::Hubercik 20.01.2012::. :Serduszka: .::Emilka 20.12.2013::. :Serduszka:

Offline *Ewelina*

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7521
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 29.12.2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #573 dnia: 24 Kwietnia 2016, 11:28 »
Poród express, przyjeli mnie o 21:23, na badaniu mialam juz 8 cm, jeszcze usg a ja bóle takie ze musieli mnie na wóżku zawieść na porodówkę. I sie zaczeło. Nie zdąrzli mi nic podać ani oxy ani gazu bo chcialam bardzo, 3 kobietki  z nami, ja 1 rodząca na porodówce. No i 21:43 wyszedł. Nawet mnie nie nacinali. Potem 2h w sali sam na sam z S i Wiktorem :) i na oddział... S pojechał do domu ok 24. Mówi ze wszystko widział, trochę sie blady zrobił ale dał rade, trzymal mnie za rękę.



Offline Megumi
  • użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 56
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #574 dnia: 17 Maja 2016, 09:22 »
Nie chciałabym, aby mój mąż był ze mną na porodówce. 

Offline Ewelina_Michał

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 2740
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: czerwiec 2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #575 dnia: 17 Maja 2016, 09:32 »
Nie każdy chce, ale są i tacy, którym to zupełnie nie przeszkadza i nie widzą innego miejsca dla siebie jak zaraz przy rodzącej partnerce. Mój mąż np. totalnie nie nadaje się na uczestnictwo przy samym fakcie. Bardziej bym się o niego martwiła, że mi tam zemdleje. Przy pierwszym porodzie był chwilkę przy drzwiach (był zakaz wstępu na oddział) jak jeszcze chodziłam z kroplówką. Potem byłam już sama i powiem, że mi to odpowiadało bo chciałam się skupić. Teraz kiedy planowana jest kolejna cesarka chciałabym mieć poczucie, że jest gdzieś blisko i że zaraz po wszystkim będzie obok mnie.


Offline marta082008

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14122
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 16.08.2008
  • Skąd:: Szczecin
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #576 dnia: 1 Czerwca 2016, 22:45 »
Lusi, co za historia, no pieknie :)


Offline selena

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5874
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 10.10.2009r.
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #577 dnia: 2 Lipca 2016, 20:53 »
Opisałam pierwszy, opiszę i drugi  :).

Pierwszego syna rodziłam całą noc, teraz bardzo chciałam, żeby się zaczęło rano. Udało się :-).
Wiedziałam, że urodzę trochę wcześniej, czułam toi rzeczywiście, Maks przyszedł na świat 9 dni przed terminem.

W piątek cały dzień chodziłam ze skurczami co pół godziny, co 20  minut. Wieczorem wzięłam gorącą kąpiel, przeszło. W nocy znów pojawiły się rzadkie skurcze. W sobotę od rana co 20 minut, czasem rzadsze. Wieczorem były co 10, wzięłam kąpiel, już myślałam, że będziemy się zbierać, naszykowaliśmy torby, ale pojawiły się dwa skurcze co 40 min i ustały... Była 22, zarządziłam spanie. O 3 w nocy obudziły mnie skurcze. Spałam z telefonem, mierząc czas - przez godzinę były co 10 minut. Po 4 wstałam, poszłam do toalety, zauważyłam trochę krwi i poleciało trochę wód. Obudziłam męża i zaczęliśmy się zbierać. Zadzwoniłam po mamę, miała przyjechać do Adriana.

Po 5 byliśmy na izbie przyjęć, gdzie położna zbadała mnie i stwierdziła... 4 cm rozwarcia! Nie mogłam w to uwierzyć. Skierowano mnie jeszcze na patologię, gdzie odbyło się badanie, usg  i godzinne ktg, podczas którego miałam może ze 3 skurcze... Lekarz stwierdził, że to normalne, że szpital tak działa uspokajająco i że zaraz na pewno się rozkręci. O 7 trafiliśmy na porodówkę, na szczęście sala rodzinna była wolna. Znów ktg, lewatywa, po niej nasiliły się skurcze. Była 7.30, położna kazała mi poczekać pół godziny z prysznicem, domyślałam się, że to dlatego, że o 8 przychodziła zmiana...  ::). Jakoś wytrwałam i pod prysznic. Wcześniej zapowiedziałam, że będę chciała zzo, jednak panie stwierdziły, że jak jest już 4 cm, to może szybko pójść i zobaczymy po prysznicu. Ponad 40 min siedziałam pod gorącą wodą - ponownie uważam, że jest to najprzyjemniejszy moment porodu, nie licząc przyjścia na świat dziecka  ;D. Woda wspaniale łagodziła bóle. Humor nam dopisywał, nie moglam uwierzyć, że jest tak jak chciałam, że rodzę w dzień  ;D. Bałam się caly czas, żeby nie było więcej jak 5 cm rozwarcia, bo wtedy nie chcieliby mi dac znieczulenia. Po prysznicu badanie - 4,5 cm. Lekarka przebiła mi pęcherz, zleciła badanie rozwarcia za kolejne pół h. Bóle były już nie do wytrzymania. Znów badanie - 4,5cm, mąż się śmiał, że się zablokowałam, żeby tylko dostać zzo. Czekaliśmy jeszcze na wyniki morfologii i jest decyzja, dostanę zzo. Do 10 czekaliśmy na anestezjologa i były to straszne 2 godziny - trochę sobie popłakałam, nie mogąc się go doczekać. W tym czasie na sali obok było słychać,że przyszła para rodzić. Mąż na to do mnie - trzeba pilnować dziecka, żeby nie zamienili   8). Po godzinie jednak dziewczynę cofnięto na patologię, miała za rzadkie skurcze.

W końcu przyszła babka i pielęgniarka anestezjologiczna. Chwila moment i zzo podłączone - na szczęście, bo w tym czasie był skurcz za skurczem i anestezjolog chwaliła, że taka ładna czynność skurczowa. Zzo zaczęło działać bardzo szybko, skurcze zrobiły się krótsze, bardziej znośne. Panie były bardzo miłe, co zauważyłam, gdyż anestezjolog (facet) przy pierwszym porodzie na mnie krzyczał, że nie umiem zrobić kociego grzbietu, że mam się nie ruszać na skurczu itp. Podziękowałam paniom i powiedziałam tą historię z pierwszego porodu, na co pani doktor, że one są w końcu kobietami i rozumieją, żaden chłop nie zrozumie...  ;D. Do męża żartowały, ze na mecz wieczorem zdąży, położna na to, że wg niej nawet na obiad zdąży. Pół godziny i badanie - a tam 7cm. Byłam w szoku. Kolejne pół h - 9cm. Anestezjolog zajrzała i nie mogła uwierzyć, że ja tu rodzę,  bo byłam taka spokojna i się śmiałam. Położna zaczęła wszystko szykować, za chwilę powtórzyła badanie, pełne rozwarcie. Tymczasem ja nie czułam partych, za pierwszym razem tez czulam je na samym końcu. Podłączono oksytocynę i po chwili poczułam parte. Bóle zrobiły się straszne, położna zobaczyła główkę i powiedziała "dla mnie do parcia, spróbujemy". Byłam przerażona, bo nie czułam takiego ucisku jak z Adim, wtedy wyraźnie czulam napierającą główkę i Adi wyszedł na dwóch skurczach, teraz bałam się, że dziecko jest może wyżej i będą mi kazały przeć i przeć... tymczasem 3 skurcze, wyszła główka i zaraz cały Maks. Nie mogłam w to uwierzyć, że tak szybko poszło! Była 12.20. Położyli mi Maksa na piersiach, przybiliśmy sobie z mężem piątkę  ;D. On przeciął pępowinę. Wyszło łożysko, mąż poszedł z dzieckiem, a ja sobie płakałam z radości :-). Podczas gdy położna mnie zszywała ucięłyśmy sobie pogawędkę na temat tego, ile się teraz dzieci rodzi, że dużo chłopców...
Bardzo przeżywałam, że się udało, że tak jak chciałam, że szybko. Cały poród byłam bardzo świadoma, nawet przy bólach nie miałam tej paniki, co przy pierwszym porodzie. Prawdę mówią, że drugi poród jest łatwiejszy :-).

Offline elemelka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 12356
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 24.07.2010
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #578 dnia: 2 Lipca 2016, 21:48 »
Selena super, że udało się tak jak chcialas ;) tak piszesz o tym zzo, że jak jakimś cudem będę w 3 ciazy to biorę znieczulenie  ;)
dla mnie ból po odejściu wód nie do opisania choć też 2 poród lżejszy i latwiejsxy


Offline Justys851
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 28242
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #579 dnia: 18 Lipca 2016, 14:57 »
Selena fajnie, że tak gładko poszło  ;)
jestem ciekawa jak u mnie by było tym razem sn  :P ale nie ma co gdybać  ;D