ja pokarm dostałam, fakt dopiero na 3 dobę, tyle że mi dziecka nie dokarmili tylko kazali ciągle przystawiać-to się pojawi, młody zmęczony był moim maltretowaniem go cyckiem i płaczem z głodu, jak poprosiłam o dokarmienie to cisneły we mnie piorunem w oczach, zcisnęly obolałego cycka z którego ledwie kropelka poszła i usłyszłam "no przecież pokarm jest"

- problem był w technice-Misiek nie potrafił złapać brodawki (takie mam anatomicznie do d....py) i po kilku nieudanych próbach poprostu zaczynał płakać. Jak zaczełam karmić przez nakładki-to były komentarze-ojojojoj tak to Pani laktacji nie utrzyma...co Pani dziecka do piersi nie potrafi dostawić-kiedyś nakadek nie było i kobiety karmiły

. A jak zciągałam pokarm i latalam do dziecka z flaszką to też było beeee.
"terror laktacyjny" to taka przenośnia-jeżeli wiecie o co mi chodzi

. Bardzo chcialam karmić piersią i te chwile kiedy synek ciągnął pierś, nawet przez nakadki uważam za najwspanialsze chwile, no ale kiedy pojawiły sie u nas mega kolki to w szale płaczu nie chciał chwycić juz piersi i w ruch poszła butelka z moim pokarmem. Nie podjęlam decyzji o nagłym odstawieniu, bo jest "problem" tylko spróbowala go rozwiązać inaczej poprzez zciąganie pokarmu. Z resztą synuś dopiero zaczął przybierać na wadze, jak w dokarmiałam go flaszką, wcześniej wisiał non stop na piersi, pociągnął 3min i zasypiał-tak to byśmy siedzieli w szpitalu z 3tyg.
Pokarmu mam już tyle co kot napłakał i od momentu wyjścia do domu jest dokarmiany sztucznym mlekiem, z przewagą już "sztuczności, ale uważam ze tyle ile mogłam to dałam mu mojego mleczka, chociaz nie było łatwo bo ściąganie było-jest wykańczające
