Zaczne od piatku

Wizyta za koszulą i kamizelką... Koszula jest, kamizelki nie ma, bo rozmiar za mały... ale w pon będzie. Przymierzał kamizelkę w kwiatki żeby zobaczyć jak z garniakiem wygląda (docelowo ma byc w paseczki). Fotki za moment

Bylismy u fotografa, wybralismy zdjątka, zamówilismy podziękowania z tym że to bedzie wydrukowane na drukarce atramentowej (nie wywoła tak szybko), a potem jak juz zdjęcia bedziemy mieli gotowe to nam powiększy i zamienimy w antyramach (tak coby sie nie zorientowali)

Potem R pojechał z ekipa na paintballa (spodobało sie chłopakom) wrócili o 23.00. Ja w tym czasie machałam szmatą po domku

Odwiozłam go do domku i umówilismy sie do spowiedzi na sobotę...
Sobota

Od rana akcja okna

O 14.00 zadzwoniłam do R czy jedziemy do Kościoła: "nie mam czasu, nie wyrobie się - jutro" Oczywiście usłyszał parę "miłych słów", walnełam słuchawką...

O 18.00 pojechalam z rodzicami do niego, żeby ustalić szczegóły tego dni (godzina przyjadzu itd). Rodzice uparli się na to by orkiestra grała przed kosciołem przy składaniu życzeń... dla mnie to porażka i liczę na to, że orkiestra sie nie zgodzi
Przyszła ciocia R z prezentami dla nas (pierwsze prezenty za płoty

) Dostaliśmy 2 piekne zestawy ręczników (razem 12 sztuk), cudne

i to co R baaaardzo chciał mieć... frytownicę

O 0.00 pojechalismy do domu

umówieni na 9.00 rano do spowiedzi....
Niedziela
Pojechaliśmy na Mszę, spowiadali, za karę wypchałam R do okropnego księdza

ja rach ciach i po krzyku, tylko ksiądz zapytał czy nie za późno troche jak na 1 spowiedź

A R..... hahahahahah siedział tam chyba z 10 minut (po mnie 3 osoby zdążyły sie wyspowiadać)
Poszlismy zapłacic siostrze za dekorację kościoła na ślub. R rozmawiał z przeorem przez tel o tym czy będzie na ślubie. Okazało się, że ma jakis wyjazd i nie jest to pewne. Teściowa jak to usłyszała to od razu zadyma... kto bedzie zamiast niego? R mówi, że nikt, że tylko mój ksiądz, a ta że absolutnie nie i maja dac kogos z klasztoru. W końcu R wkurzony powiedział, żeby się nie wpieprzała, bo on na siłę nikogo nie bedzie brał koniec kropka (za to miałam ochote go uściskać

)
Potem oczywiście spiecie w domu, bo jemu nie chce się jechać do koleżanki, która nie dostała zaproszenia (wie o weselu, była na panieńskim ale powiedziała że musimy z zaproszeniem przybrykać

) Pojechalismy, zaproszenie dane

Potem Dni Krzeszowic.... kiszka, ale co tam poszliśmy na koncert IRA, było spoczko

Nastrój o niebo lepszy, przytulić się mogłam, buzi dostałam

I w końcu była okazja pogadać... powiedziałm, że boję sie tego wszystkiego, że on się wścieka, ale niech zrozumie że jego życie zmieni sie tylko w sensie że będzie miał żonę i to raczej będzie plus (obiadki itd), a moje życie zmieni się o 180 stopni.... Przyznał mi rację i obiecał że pomoże
Co do mieszkania to będziemy szukać jakiegoś domku do remontu, może TEN NA GÓRZE nam pomoże w tym

OK poczytajcie sobie a ja ładuje fotki
