My 3 razy byliśmy z kimś, jeszcze za czasów panieńsko-kawalerskich...1 i 2 wyjazd nauczył nas, że spotykamy się wieczorem przy drinku, w ciągu dnia każdy robi to, na co ma ochotę. Podczas 1 pobytu miałam dość czekania aż znajomi się wybzykają rano i dopiero mogli pójść na plażę, podczas 2 (w górach) kolega marudził bardziej niż moje 6 letnie dziecko, bo go nogi bolały i nie chce mu się "szczytować"...koniec końców obraził się i wrocil sam pociągiem

A widzisz Lila, nie skumałam...to też jest rozwiązanie, jeszcze zastanowię się które
