Problem u mnie jest tylko jeden.
Jak wspominam o slubie, to mnie rodzina mało wzrokiem nie zabija.
Z moim M. na czele.
Oni uważają, że na wszystko jest zdecydowanie za wcześnie i nie ma co się pieklić.
Ale gdybym ja ich nie przycisnęła, żeby jeździć sali szukać, to wyszłabym za mąż chyba w 2009r.
Ja nie wiem, że też ludzie nie rozumieją, że kobieta to musi mieć wszystko podopinane na ostatni guzik, wiedzieć co, gdzie i jak.
Z tego forum dowiedziałam się o przygotowaniach ślubnych tyle, że mogłabym załozyć teraz jakąś firmę cateringową.
Jesteście bezcenne dziewuchy!
