Cieszę się, że do nas zaglądacie mimo, że nie za często tu ostatnio piszę. To wszystko z braku czasu.
Wiktor już jest zdrowy, Oskarek zdrowieje (byle do poniedziałku - wtedy idziemy do szpitala na kontrolę), a my szalejemy na zakupach. Zostawiliśmy dzisiaj babcię (moja mamę) z maluchami a sami ruszyliśmy na świąteczne - prezentowe zakupy. W sklepach tyle tych zabawek, że kręćka można dostać. Strasznie trudny wybór. W końcu kupiliśmy wszystko dla dzieciaczków. Do domu wróciliśmy padnięci.
Nie mamy jeszcze prezentów dla nas. Chcę sobie kupić czarny płaszczyk, ale póki co nie znalazłam takiego, który by mi odpowiadał. A czasu coraz mniej. Zaraz po świętach idziemy na ślub (Tomek ma być świadkiem) i muszę się jakoś ubrać. Szukam natchnienia. W ogóle odkąd mam dzieci, to wolę im kupować ciuchy niż sobie.
A tak w ogóle to mam lenia. Nie chce mi się sprzątać, gotować, nic mi się nie chce. Tylko do komputera ciągnie, ale sposobności nie ma.
A jeszcze napiszę, że wczoraj Oskar zrobił mi niespodziankę. Tak znienacka przystawiłam go do piersi (po kilku tygodniach przerwy), a on pięknie złapał i sobie possał. Dzisiaj to samo. Nie musiałam używać laktatora

A z Wiktora mieliśmy wczoraj niezły ubaw. Na obiad była ryba i mówię do niego Wiktorek chodź zjesz rybkę. A on na to "Wittor mini-mini nie am am" (czyt. Wiktor nie je rybki)
