Mariola bardzo was przepraszam, że sie spóźniliśmy

Ale to wszystko przez Wiktora. Byliśmy u mojej mamy na obiedzie i jak tylko zasiedliśmy do stołu to mały wylał na mnie swój sok z czarnej porzeczki. A ja ubrana w białe spodnie i żółtą bluzkę. Myślałam, że go utłukę. Musiałam taksówką jechac do domu i się przebrac w coś innego.
Cieszę, się że udało nam się spotkac i razem pospacerowac

A ostatnio też się spóźniliśmy

W drodze powrotnej Wiktor był już zmęczony, a wtedy włącza mu się gadanie-pytanie. I nic tylko "a to?", "a tam?" i tak w kółko. Gdy przejeżdżaliśmy koło kościoła:
Wiktor pyta "a to?",
ja mówie kościół,
on na to "aja" (czyli, że on tam był),
ja mówię "tak"
on "a mama?"
ja "mama tez była"
on "a tata?"
ja "tata też był"
na co Wiktor złożył rączki i powiedział "amen"
Aż siedząca obok nas pani się zaśmiała. A ja go ucałowałam w główkę.
Przed powrotem do domu musieliśmy jeszcze zahaczyc o "buju" czyli huśtawkę. Ja mówię, że pada deszczyk i trawa jest mokra, a mały na to "to nic". Potem chciał iśc do piaskownicy, ja na to, że jest mokra, a on "tam błoto".
Tyle już gada nasz gagatek
