ewelina jeśli mały zabkuje to ma osłabioną odporność, a jeśli ma się osłabioną odporność i do tego jest zdradliwa, jesienna aura to o infekcje nie trudno....a katar jak najbardziej jest infekcją....
nie rozumiem dlaczego się martwisz ze za duzo mleka pije...dobrze ze pije mleko, nie będzie miał odwapnień, nie będzie miał niedoborów wapnia.
a próbowałaś mu sama coś ugotować ? spróbój , moze mu bardziej posmakuje niż słoiczkowe dania.
ty mu wprowadzassz nowości. To ze raz dajesz mu marchewke nie oznacza ze marchewka drugoego dnia lub marchewcza z czymśtam mu posmakuje. Mnie teraz czeka wprwadzanie nowości Agatce i wcale się z tego nie ciesze. Za dobrze pamietam jak trudno mi to przychodziło u Zuzi.
Najważniejsze to się nie zrazać i próbować . dziecia gusta i smaki kulinarne czesto i szybko się zmieniają.
oponko, mysle ze dziewczyny mają racje. Nie ty pierwsza jesteś sama z bąkiem i przez prawie cały dzień musisz sobie radzic sama. Tak samo jak ty miałam ja gdy Zu była maleńka. A od kwietnia, no powiedzmy maja byłam sama z dwiema pannami. I to był dopiero sajgon ogarnąć 3-latkę, małe niemowlę i ugotować obiad, przy czym drzemki Zu i Agatki nigdy nie synchronizowały się ze sobą, Agatka uwielbiała wisieć na cycu, a ja też potrzebowałam cokolwiek zjeść. Nie chce się z tobą licytować "kto ma lepiej, a kto gorzej" bo to nie oto chodzi. Napiszę ci jak ja sobie radziła z baardzo energetyczną i ruchliwą Zuzią. Po pierwsze noże i kubki z herbatą czy czymś gorącym stawiam na końcu blatu, szafki, tak aby było w miarę daleko od dziecięcych rączek. Szuflady mam zabezpieczone tak, że panna sama sobie ich nie może otworzyć. W kuchni stoi krzesełko do karmienia i jak musiałam coś ugotować jak Zu nie spała (bo zazwyczaj pod-szykowywałam lub gotowałam obiad na jej drzemkach)to lądowała w krzesełku i dostawała swoje zabawki, chrupki. Do tego ja do niej ciągle coś mówiłam, zagadywałam, mówiłam wierszyki, śpiewałam. cokolwiek aby dziecko miała uwagę zajętą i się nie nudziło. W miedzy czasie w miare mozliwosci trochę ją pogilgotałam , pośmiałam się....
Raz aby dać jej zajecie bawiła się workiem z chrupkami kukurydzianymi (bajzel na całą kuchnię), innym razem dałam jej drewnianą łyżkę i sitko (do dziś uwielbia te sprzety).
Zuzia była towarzyska (a Agatka jest jeszcze bardziej, wiec nie wiem jak to będzie) wiec nie posiedziała sama w pokoju. A jak posiedziałą to trzeb było co chwila zagladać i sprawdzać co robi...co majstruje. Nie byłam i nie jestem zwolennikiem włączania bajek tak małym dziecią wiec tych bajek nie ogladała; pomijam fakt ze to jej kompletnie nie interesowało.
Obiady, które gotuję przy dzieciach musza być szybkie....
Teraz czasem musze coś upichcić z dwiema pannami pod bokiem i to dopiero jest sajgon, albo dopiero bedzie jak młodsza bedzie bardziej mobilna. Bo Zuzia z chęcią bawi się w mące i często głuchnie jak mówię "już wystarczy, juz nie, nie trzeba, nie teraz". Jak robię knedle z mięsem czy kluski śląskie, to cała kuchnia jest w mące i ciescie, a Zu ląduje w wannie.
Owszem czasem jest tak, że kończę gotować obiad jak D. wróci z pracy i przejmie młodszą.
Raz pamietam, że jak przyszedł z pracy to usłyszał pytanie "chccesz obiad? To weź ją" - Agatusia miała w tedy ok 3-4 tygodni. ale takie sytułacje są pewnie w każdym domu.
Przemyśl. Musisz trochę utemperować Norberta. Niech wie, niech juz się pomały uczy, że nożami, zapałkami dzieci się nie bawią, że do kuchenki podchodzić nie wolno. Niech z tobą "gotuje" - onw swoim garnku ty w swoim- moze wychowasz małego pomocnika, kucharza.
Ja wiem ze samemu ugotować obiad jest szybciej, czysciej i lepiej. Ale ty wiesz ile frajdy ma Zu jak sięmoże w mące pobawić albo pognieść ciasto ? Albo zrobić z mamą placek robotem, podjesc farszu, owoców, warzyw, podać marcheewkę, ziemniaka (przy okazji uczy się co jest co). Do tego dalsza znajoma będąca pedagogiem specjalnym powiedziała mi, że "zabawy" w mące, w kaszach są bardzo hmmm "edukacyjne" no nie pamietam konretnie co rozwijają ale wiem ze dobrze aby dziecko miała możliwość "porysować palcem po mące, pobawić się ciastem.
Pozatym Oponko myślę ze jesteś zmęczona matkowaniem. Albo ci baaardzo brakuje wsparcia. hmmm.. chyba czasem po to to forum jest.
wiec wiedz, że :
- są takie, które non stop od 3,5 lat nieprzerwanie wstają do dziecka/dzieci w nocy i końca tego procederu nie widać,
- mają pobudki o 5 bądź o 6 rano,
-są cały dzień bo do ok. 17 same z dzieckiem/dziećmi i w tym czasie muszą zrobić zakupy, ugotować obiad, coś załatwić , ogarnąć dom, siebie, dziecko/dzieci, pobawić się z nimi.
- czasem mają zły dziń i swoje humory
-dziecko/ dzieci to istne "przeciagi", których wszędzie pełno,
-ich dzieci przechodza rózne etapy różnego buntu lub są nadmiernie płaczliwe, towarzyskie
-i czasami mają tego wszystkiego po uszy i po dziurki w nosie