Ja przez te lata (

) przygotowań dopracowywałam wszystko, denerwowałam się kiedy jakiś drobiazg musiałam zmieniać, a w dzień ślubu czułam się bardzo komfortowo z tym, że ja nie muszę już o niczym myśleć, bo zawsze ktoś inny pilnował. I nawet jak coś nie wyszło, np. tata zapomniał że ma wystrzelić wybuchowe konfetti na pierwszym tańcu, to nie był to dla mnie duży problem. Swoją drogą strzelanie konfetti na weselu to był fajny pomysł i szkoda, że mieliśmy tylko jedno

A świadka można wziąć z łapanki nawet w dzień ślubu, więc nie ma się co na razie martwić. Może jeszcze się ten zmobilizuje.