Kasiu a ty masz jakiegoś zaufanego lekarza, zwłaszcza pracującego przy zakaźnych, kogoś z kim przez te 2 lata na bieżąco konsultowałaś wątpliwości? Kogoś kto na bazie swojej wieloletniej wiedzy medycznej, literatury jest w stanie ocenić i przefiltrować tą ilość informacji napływających zewsząd?
Twoi lekarze też są przeciw szczepieniom?
Mi też się link z badaniami nie otwiera

Artykuł z chęcią poczytam.
Ja nie mam złudzeń, wiem, że wszystko ma swoją cenę, chociaż daleko mi do szukania spisku ws. koncernów farmaceutycznych to wiem, że mój szwagier podał 2 letniemu dziecku zastrzyk i okazało się, że dziecię jest uczulone i jednostronnie go sparaliżowało. Nikt o tym wiedzieć nie mógł, ani rodzice, ani lekarz. Nie da się zbadać reakcji zanim się nie poda danej substancji. Nie da się też zostawić chorego dziecka i go nie leczyć bo najpewniej umrze.
Nadal wydaje mi się, że powikłania poszczepienne są mniejszym złem niż powikłania po chorobie i same choroby.
Poza tym mi też tłumaczono, że dziecko od małego i jego organizm uczy się mechanizmu obrony, nie tylko szczepień to dotyczy ale również samego faktu czegoś obcego w organizmie co należy zwalczyć, ponoć przydaje się to również przy zwykłych infekcjach.
Co do ilości szczepień w jednym to mi siostra też opowiadała, że kiedyś były żywe wirusy, była rtęć a teraz nie, podaje się w jednym, żeby ograniczyć ilość dodatkowych substancji. Nie umiem przekazać tego co opowiadała, ale brzmi to przekonywująco. Nie mam takiej wiedzy medycznej i doświadczenia jak oni, żeby to ocenić. Tak jak dziewczyny piszą, komuś trzeba zaufać.
W tej pierwszej historii zastanawia mnie to, że matka pisze, że nikt dziecka nie badał. Przecież to też jej ciężar? My zawsze badamy się przed szczepieniem, pediatra wymaga, żeby co najmniej 6 tygodni przed szczepieniem dziecko nie miało temperatury. Żadnych katarków, niczego. Robiła też Kubie badania krwi jak skończył pół roku. Przy najmniejszej wątpliwości kieruje go do specjalistów (dlatego zaliczyliśmy już full lekarzy i diagnostykę). Przecież każdy ma prawo do wyboru dobrego lekarza, któremu zaufa.
Straszne są te historie, każda matka się będzie bała, żeby akurat jej dziecka to nie trafiło. Nie wiem natomiast czy ryzyko nie jest takie same jak przy podaniu antybiotyku (a propo historii o której pisałam powyżej) czy tym, że w dziecku tkwi jakaś wada, jakaś choroba, która i tak się kiedyś sama uaktywni i cokolwiek byśmy nie zrobili, podali tą szczepionkę/ lek czy nie to i tak nie mamy na to wpływu.
Oby wszystkie nasze dzieci były zdrowe.
Nie zmienia to faktu, że jestem w stanie uwierzyć o problemach ze zgłaszaniem NOPu, o tym, że nie ma solidnych statystyk. Nie chce mi się wierzyć, że wszystkie badania medyczne prowadzone odnośnie szczepień, które miałam możliwość czytać są sfabrykowane przez koncerny farmaceutyczne.
Maja bardzo mądrze piszesz, też się z Tobą w pełni zgadzam. Wszystko ma swoje uwarunkowania środowiskowe i genetyczne.
I dziękuje za wszystkie historie Wasze dziewczyny, też odnośnie kp. Mnie podnoszą na duchu