Oto zdjęcia Mareczka z mamą.

A tu mały heavymetalowiec pozuje do zdjęć



Jak wychodziłem to mały spał. Obok była "miska" z innym dzieciaczkiem, który cały czas płakał, ale naszego synka to raczej nie ruszało

.
Już teraz mogę stwierdzić, że z paniami pielęgniarkami to się chyba będę kłócił. Trafiliśmy na końcówkę zmiany z naprawdę niefajnymi i wręcz wrednymi - pracującymi jak za karę pielęgniarkami. Na szczęście nowa zmiana okazała się super. Panie wsio powiedziały, wytłumaczyły itd. Naprawdę super.
Co do samego szpitala to złego słowa powiedzieć jako tako nie można. Tzn. dobrą opinię tak naprawdę to wypracowują położne na patologii i porodówce - poważnie. Aż takiej miłej atmosfery to się nie spodziewałem.
Całą akcję z porodem popsuł jednak dr. Głaz i taka jedna, która mu wtórowała - nazwiska nie pamiętam. Na szczęście ordynator okazał się w porządku choć nie ukrywam, że nie mogę zrozumieć ich toku rozumowania z czekaniem na cud od poniedziałku, że niby może się samo ruszy.
Co do narzekań to dziś już połowa patologii narzekała na Głaza i pomysłowość lekarzy. Co najlepsze same położne mówiły, że on ma to wszystko w dupie - do słownie. Więc to chyba mówi samo przez się.
Tak po za tym to nie było najgorzej. Grunt to się nie dawać i walczyć (niestety nawet w takich chwilach).
A Beatka czuje się dobrze. Znieczulenie zaczynało powoli puszczać i zaczął być odczuwalny ból brzucha więc żona dostała środek przeciwbólowy. Przed chwilą dostałem sms, że mały wcina

.