Przy wieczornym usypianiu Adriana synek powiedział mi, że płakał dzis w przedszkolu. Zapytałam dlaczego, powiedział, ze kolega mu zabrał jakieś karty. Na co on sie bardzo rozpłakał (wyobrażam sobie, że wpadł w histerię, bo on tak ma), a była w tym czasie z nimi tylko taka pani salowa, co przynosi obiad (Adi wie jak ona ma na imie, ja tez), i powiedział, ze ta pani go zaprowadziła do łazienki i kazała mu tam stac i płakac, az sie nie uspokoi... Że on bardzo chciał do mamy i chciał wody,co tez sobie wyobrażam, bo w histerii uspokaja go picie wody. Wypytałam go o to kilka razy, uwierzyłam mu, ale postanowiłam porozmawiać na fejsie z mama jego kolegi, zeby zapytała swojego syna. Jej syn sam z siebie opowiedział, ze tak było, ze Adi za kare płakał w łazience.
Pytałam Adriana, czy były zamkniete drzwi, powiedział,ze nie, ale to bez znaczenia. Jutro pójde do przedszkolu i tylko zastanawiam się, jak z miejsca nie zrobić afery. Co radzicie? Najpierw do wychowawczyni? (której nie było przy tym) czy do dyrektorki o d razu i poprosic o rozmowe z ta pania salową? No nie życze sobie takich metod, ja syna w domu do łazienki nie prowadze za kare!