wiecie co mnie dzisiaj lekko wkurzyło?
M. odebrał Marcela z przedszkola i przynosi mi karteczkę, która leżała w szatni o treści:
witam
na Dzień Nauczyciela przywiozłam do przedszkola kwiatki i pudełeczka z czekoladkami , na które wyłożyłam fundusze.
Proponuję (wzorem ubiegłych lat)abyśmy zrzucili się po 10zł.jeśli się wszyscy wywiąża z wpłaty, zostaną nam pieniądze na ewent. drobiazgi świąteczne na spotkanie jasełkowe albo dołożymy z nich na kwiaty i pamiątki na koniec roku
zostawiłam w naszej grupie świnkę skarbonkę do której prosiłabym wrzucać po 10 zł z karteczką z imieniem i nazwiskiem.Można mi pieniażki przelać na konto
podaję dane
( i tu nr konta)
wkurzyło mnie to dlatego,że nikt mnie nie poinformował,że sobie na coś zbiera pieniadze. i stawia mnei przed faktem dokonanym,że Ja komuś wiszę pieniadze, na które się nie umawiałam
poza tym Ja dzisiaj kupiłąm Marcelowi kwiatki dla 4 pań(nieważne,że to nie był jakiś bukiet, tylko po różyczce, ale Marcel chciał je dać sam i złożyć życzenia)
i nie chodzi mi o głupie 10zł, ale kurde o jakąś zasadę
a na co jest ta rada rodziców?na którą składamy sie po 25 zł miesięcznie?z tego nie mogli kupić kwiatów dla nauczycielek?w sensie,że które dziecko od siebie chciało samo przynieść to przyniosło, a jakiś większy klasowy bukiet można było kupić z pieniędzy na radę rodziców
takie jest moje zdanie.A nie ktoś mi tu wyskakuje z nr konta