kurcze, napisałam posta i widzę, że go wcieło gdzieś.
W każdym razie jeśli chodzi o naszych gości to nie ma takiego problemu, kuzynki mojej mamy mają dzieci, ale my nie zapraszamy żadnych dzieci i nie mamy skrupółów, wesele to impreza dla dorosłych. Sama pamiętam jaka to była "przyjemność" kiedy ciągano mnie na takie imprezy jak miałam 15 lat czy jeszcze mniej. Najmłodsza osoba będzie miała 16 lat i jest to moja bliska kuzynka, więc ją trzeba zaprosić. No i być może moja kuzynka inna zjawi się ze swoją pociechą, ale mimo, że mała ma 3 latka niecałe to umie się bawić na rodzinnych imprezach jak mało kto, a tańce to dla niej wielka atrakcja

poza tym to chrześniaczka mojej siostry i wszyscy ją uwielbiamy więc tu akurat nie ma problemu.
Ogólnie zapraszamy osoby, z którymi utrzymujemy kontakt i które lubimy. Młodzi ludzie są w naszym wieku, następny przedział wiekowy taki jak rodzice, a ze starszych praktycznie tylko dziadkowie, a ciocie i wujków w starszym wieku, to na palcach jednej ręki można poloczyć, nawet jeszcze bym ich nie zaliczała do "starszaków"

Boże, wiecie jaki miałam koszmar, jak sie obudziłam to aż byłam wkurzona. Nie wiem skąd to się bierze, bo aż tak przecież się jeszcze nie denerwuje, a jednak coś mi siedzi w głowie. Sen się zaczął od tego, że było już tylko 2 miesiące do ślubu, a mój narzeczony nie miał jeszcze garnituru i wcale się tym nie przejmował. Potem cały dzień próbowałam ubrać się w suknię, która była za duża i ciągle ze mnie spadała, mało tego miała jakies wielkie, okropne bufiaste rękawy, staroświeckie koronki i złote nitki... koszmar

| potem już był kościół gdzie wygoniono nas z głównej sali do jakiejś mniejszej (w ogóle nie ma czegoś takiego u nas w kościele) gdzie ołtarz był postawiony na wysokich, stromych schodach i my musieliśmu stać tam u góry na samym brzegu tych schodów i się bałam, że spadnę. Ale najlepsze było to, że co chwile przychodził inny ksiądz bo żaden nie miał czasu udzielić nam ślubu, to już się strasznie wkurzyłam, zwłaszcza, jak jakaś baba zaczęła się z tego śmiać więc w końcu ją pobiłam

straszne, mój facetów mówi, że z tych moich snów to by można książkę napisać. I pewnie coś w tym jest

sezorg gratulacje

Mi też niedługo stuknie 200 dni, ale odliczania chyba nie będę zakładać, wystarczy mi temat lipcówek

Aha, jeszcze chciałam dodać, że "z Maleństwem" brzmi rewelacyjnie
