Ach dawno mnie tu nie było.
Dopiero co uporaliśmy się z remontem pokoju Ewy (foty jutro jak zgram z aparatu) - malował pa Edek, ale ja mialam poźniej sprzątanie. Ewa przeprowadzkę zniosła dzielnie i już od tygodnia śpi sama.
Przezylismy też katar i trzydniowy kryzys z tym związany - mój i jej. Ewa marudziła, nie dało się jej zostwić ani na momencik, bo zaraz wyjca straszliwego uruchamiała, a ja, no cóż miałam jej dość (aż wstyd się przyznać), do tego stopnia, że jak mąż wracał z pracy to nawet nie miałam ochoty jej oglądać. Teraz wrociło do normy i mam znowu zadowolone, nie płaczące pogodne dziecko - I DZIĘKI BOGU !!!
Ewa chodzi wzdluz mebli krokiem dostawnym, a czytanie ksiazeczki i siedzenie dluzej niż dwie minuty i robienie jednej rzeczy nadal przekracza jej chęci i możliwości, co z tego dziecka wyrosnie. Co prawda jest takie powiedzenie, że kobieta nie musi być mądra, wystarczy, że ładna, ja jednak wolałabym: i mądra i ładna

Zrezygnowaliśmy z kojca, bo jak sie nudziła to wyła przy barierce, a tak to jak zatęskni za rodzicami sama do nas z drugiego pokoju przychodzi. Nauka idzie opornie, bo żeby sie czegoś nauczyć trzeba odrobinę skupienia, a to przy ruchliwości mojego dziecka graniczy z cudem, ale robi papa, umie bawić sie w a kuku, domagać się patataja, bawić sie w chowanego - co wygląda tak, ze mama lub tata chowają sie za rogiem i na chwilę pokazują dziecku, wtedy Ewa szuka za rogiem, umie robic tanu tanu i pokazywać nosek (jak ma ochote).
A ja nie mogę się doczekać powrotu do pracy, wtedy nabiorę znowu wiatru w skrzydła i odetchnę od prozaicznych domowych spraw.