Dzień dobry w poniedziełek

Wczoraj byliśmy na komuni w Berlinie, było całkiem sympatycznie, niestety na mszy nie wytrzymałam, zbyt duszno było i troszkę mnie zemdliło, więc wyszliśmy z M, knajpka w której było przyjęcie przyjemna

A mały w garniturku wyglądał super
Powiem Wam że jakoś momentami tracę wenę do prowadzenia tego wątku, może dlatego że jakoś mało ekscytuje mnie ten ślub

jedyne co jest dla mnie ważne to to że będę żoną M, choć od dawna już żyjemy jak rodzina, jesteśmy rodziną

bardziej chyba niż o ślub chodzi o wesele, jakoś mało mnie ono interesuje, staram się wszystko pozałatwiać, ale mam tak że wisi mi to ile osób będzie, czy z dekoracją wszystko będzie ok, czy tort będzie smakował, po prostu odkąd jest dzidzia stało się to dla mnie malo ważne, wcześniej byłam bardzo podekscytowana a teraz widzę jak mało istotne jest to całe wesele

ot impreza jak impreza

czasami siadam do kompa, wiem że jest mnóstwo rzeczy które załatwiliśmy w związku z weselem, którymi powinnam się cieszyć i cieszę się, ale jest to dla mnie takie zwyczajne, zamiast tego wolę poczytać o rozwoju mojego dziecka czy choćby pooglądać wózki

Czasem też spotykam kogoś, jakąś koleżankę, pyta mnie czy jestem zestresowana, w końcu to najwazniejszy dzień w życiu, a ja sobie myślę jaki najważniejszy ? Co ty gadasz?

Choć nie ukrywam że sam sakrament z M jest bardzo ważny i potrafi motylki w brzuchu wywołać

To takie moje przemyslenia, może też małe usprawiedliwienie na to jak piszę u siebie mniej

za to do Was zawsze z przyjemnością zaglądnę

dla Was