No wiec zaczynam nasza historyjke:)
Otóż z czwartku na piatek w nocy już czułam pierwsze jakies tam skurcze tak mniej wiecej co godzine były one srednio mocne ale rano wstałam i skurcze sie nasilily było to ok godz 6tej rano i jakos mialam przeczucie ze to dzis urodze wiec wzielam prysznic umylam wloski,maz pojechal po chlebek no i czekalismy na to co dalej momenatmi bylo to nudne hihi:)
chodzilam po schodach aby akcje przyspieszyc skorcze mi skakaly raz co 5 min a za chwile co 10min,sami nie wiedzielismy czy to juz jechac czy nie zreszta pamietacie jak pisalam w moim wateczku:)
Wkoncu po 12tej skorcze sie nasilaly wiec zadzwonilam do mojego lekarza i spytalam czy jechac czy poczekac on wypytwal co i jak i powiedzial"Pani Asiu lepiej niech Pani jedzie zeby Pani w domku nie urodzila" No wiec ze spokojem poczekalismy do 13tej bo nie chcielismy byc za szybko sprawdzilismy czy wszystko mamy itd no i pojechalismy.Najpierw izba przyjec wypelnienie tych ankiet mierzenie cisnienia,temperatury,sluchanie bicia serca dziecka,warzenie no i pojechalismy na oddzial...Tam najpierw podlaczyli mnie do KTG chyba dobrze pisze to co skorcze pokazywalo i tetno dziecka...Pozniej kazali chodzic,po chwili zawolali i zrobili lewatywe(straszne uczucie)i znowu kazali chodzic po korytarzu i patrzec co ile skorcz.Po jakims czasie znowu bylo podlaczenie do KTG i znowu chodzenie.W miedzyczasie skorcze byly co 5 min i bolało jak cholera dobrze ze mezulek byl i moglam sie jego przytrzymac bo przy skorczu ani usiasc nie potrafilam kompletnie nic,nie wiedzialam co robic zeby bylo lepiej...Skórcz za skórczem i podali mi jakies dwa czopki,spytalam na co to to mi powiedzieli ze na przygotowanie ukladu rodnego do porodu....Wzielam te czopki i znowu chodzenie.I wkoncu na szczescie blisko mojej sali porodowej poczulam straszny korcz i chlusniecie-wystraszylam sie niesamowicie odeszly mi wody ale ja jakos nie bylam na to przygotowana i totalnie mnie to w tym momencie zaskoczylo.Wiec kazali sie polozyc sprawdzili tetno dziecka,polozna wytlumaczyla jak mam przec i jak oddychac i uslyszalam ZACZYNAMY POROD,spocilam sie niesamowicie maz co chwile buzie przecieral mi mokrym recznikiem .Najgorsze bylo to ze na samym poczatkiem juz czulam dziecka parcie i chcialam przec a jeszcze mi nie kazali tylko jak tu sie powstrzymac???No i za chwile bylo rozwarcie 10cm i "przyj przyj przyj"potem oddech i znowu parcie po chwili slysze "o widze juz wloski"Maz mowi ale one ciemne,buzka mimo bolu na chwile sie usmiechnela:)
No i znowu skorcz wiec znowu parcie wtedy dlugo kazali przec i głowka przeszla wiec slysze "głowka juz jest"i kolejny dla mnie trudny moment bo kolejny skorcz i chec parcia a one szybko ubieraja fartuchy i wszystko szybko szykuja(nie wiem co widzialam tylko zamieszanie)i slyszalam "niech pani jeszcze nie prze musimy sie przyszykowac"no wiec sie owstrzymywalam...Podeszly przyszedl skorcz jedno parcie a dziecko tak yskoczylo ze wszyscy byli w szoku i polozna ledo zdazyla zlapac,dzialo sie tak szybko ze ta co miala odebrac odrazu dziecko to nie zdazyla i odrazu polozyli mi na brzuchu....Jest to niesamowite uczucie ale ja bylam w takim szoku ze to juz ze maz mowil ze mialam mine bardzo zszokowana:)No i padlo pytanie czy tatus przetnie pempowine,oczywiscie przeciol z duma....Dzidzius na wage Ja jeszcze urodzilam lozysko a to juz nic nie boli.....po chwili zaczelam sie smiac i jednoczesnie plakac:)Maz przytulil i wycalowal...Po chwili maz musial wyjsc bo mnie szyli aon w tym czasie wszedzie dzwonil:)Jak mnie zeszyli a trwalo to ok 40 min,malenka przystawili mi do piersi,maz mogl wejsc do mnie i przez dwie godzinki ze mna siedzial po czym mnie przewiezli na sale poloznicza z malutka polozyli ja w moim lozku i wtedy naprawde nie wazny byl bol...Mezulek pojechal do domku i tak minoł nam piatek....dzien przyjscia na swiat naszej corci:)W srodku nocy poszlam siusiu co bylo bardzo wazne zeby nie musieli robic cewnikowania i odrazu sie wykomalam przy pomocy poloznej z racji tej ze bylam bardzo slaba i w glowie sie krecilo,dziwne uczucie bo wydaje ci sie ze masz duzo sil a tak naprawde nie masz wcale...
Mam nadzieje ze po moim porodzie nie bedziecie sie baly:)Aha ktos pisal ze ciekawe czy o was myslalam...owszem myslalam m.in jak mialam podlanczany ten pas i tak muialam lezec nawet do meza mowilam,ze forumki czekaja na wiesci i ze jak z wami pisalam to wiedzialam ze to bedzie bolec ale nie myslalam ze az tak;)Niestety nie moglam nic napisac bo kazali wylaczyc tel...
A to moja malenka...jeszcze w szpitalu w pierwszej dobie zycia

