I ja zabiorę głos w wątku o Thermimixie.
Od razu się przyznam, że nie czytałem wątku, więc wybaczcie jeżeli różne wątpliwości już się w nim pojawiały. Liczę na rzeczową pomoc z Waszej strony. Jak mniemam pomóc mogą także osoby które nie posiadają tego urządzenia.
Ale do rzeczy:
Mieliśmy w domku pokaz.
Oczywiście wspaniały, niemniej naszły mnie pewne wątpliwości i spostrzeżenia, które chciałbym tu poruszyć. Mam nadzieję, że dalsza dyskusja pomoże mi w podjęciu decyzji, ale także pewnie wielu innym osobom.
Sam pokaz - profesjonalnie. Tu widać od razu znakomite przeszkolenie speców od sprzedaży bezpośredniej.
Pierwsza rzecz, pokaz odbywa się na produktach przedstawiciela. To stary trik MLM - od razu wywołuje pewien rodzaj myślenia w kategorii „zobowiązania” wobec sprzedającego
Drugie spostrzeżenia: aby wywołać większy efekt błyskawiczności przyrządzanych potraw półprodukty są przygotowane wcześniej - np. obrane.
Nie kwestionuję oczywiście faktu, iż zarówno prezenterowi jak i gospodarzom chodzi o to aby nie zabierać sobie nawzajem czasu niepotrzebnie. Jednak sami przyznajcie efekt zrobienia obiadu w 20 minut, nie byłby tak spektakularny gdyby trzeba było otwierać szafki, szuflady w poszukiwaniu składników, obierać czy myć warzywa itp. - a tak się przecież dzieje na co dzień!
Idealne byłoby protestowanie urządzenia przez jakiś czas.! W zwykłych codziennych warunkach domowych.
Bezapelacyjnie THMX ułatwia pracę i wiele rzeczy można zrobić szybciej. Ale mam wrażenie, że cały „bajer” opiera się głównie na filozofii zdrowego odżywiania i robienia rzeczy których na co dzień nie robimy.
Po takim pokazie człowiek ma w głowie milion pomysłów czego też nie przyrządzi w Thermomixie - tylko czy potem powietrze z nas nie zejdzie?
Na mnie ogromne wrażenie zrobiło masło - uczynione ze śmietanki na samym początku.
Hurra własne masło, bez konserwantów. Czyż jednak nie mogę zrobić podobnego zwykłym robotem kuchennym? Mogę! Dlaczego więc nie robię ? Pewnie dlatego, ze mi się nie chce.
Czy więc kupując urządzenie za 4 tys. będzie mi się chciało?
Ok. Prawdą jest, że robot jest w pudełku w szafce, trzeba go wyjąć postawić, zrobić coś a potem umyć. To może być zniechęcające. Ale tak naprawdę nabieramy przeświadczenia o cudach które będziemy robić, a potem weryfikuje nas życie!
Jeśli się mylę wyprowadźcie mnie z błędu.
Soki - pycha. Znowu jednak mam wrażenie, że dużo z nich dało by się zrobić przy użyciu zwykłych posiadanych już urządzeń kuchennych. Jednak kto z nas je robi?
Albo majonez własnej roboty. Kupujemy w słoiku i już!
Po prostu się boje, że po początkowym entuzjazmie, potem „niechciejstwo” znowu weźmie górę i wrócą słoiczki, bułki i chleb w sklepie - bo szybciej
Chciałbym się mylić.
Pewną siłą są z pewnością książki z przepisami. Jednak znowu ALE, wielu z nas ma w domu książki z fajnymi przepisami kulinarnymi, drinkami etc.
Zwykle po ich otrzymaniu, lub zakupie, kartkujemy i już widzimy oczami wyobraźni co też zrobimy. A finał zwykle taki sam. Książka na półkę i tyle.
Jednak właściciel thermomixa musi się mocno przestawić. Jak dajecie radę?
Ja dochodzę do wniosku, że jeżeli się nie przestawię, a tylko będę robić soczki bo wygodniej i czasem jakiś chleb/bułki/ciasto to szkoda takiej kasy.
Wszakże Thermomix ma zastąpić ileś tam urządzeń kuchennych, tylko po co ma zastępować coś czego się rzadko używa.
Należałoby sobie zadać pytanie. Czy dlatego rzadko czegoś używam bo jest niewygodne ? niepraktyczne? A jak będzie praktyczne - to zacznę? Chyba nie…
A przepisów dziesiątki tysięcy można znaleźć choćby w sieci. I tez nam się raczej nie chce.
Myślę, że Thermomix jest idealny dla tych, którzy i tak dużo robią sami a teraz będzie im po prostu łatwiej. Druga grupa to tacy co się nie garnęli ale się przestawią.
Ale jak ktoś nie ma pociągu do pichcenia to pewnie Thermomix tego nie zmieni…
No i co zrobić? kupić nie kupić…
Mimo całego elaboratu powyżej zalet jest równie wiele, jak nie więcej…. Ale… no właśnie. Pozostaje „Ale”