I ja mam taką nadzieję

Dzisiaj wydarzyło się kilka fajnych rzeczy w życiu Mariczki.
I:
Gdy byłyśmy na huśtawkach i bujałam Córę, na czas Jej przybliżania się do mnie klaskałam, śmiejąc się do niej. Dokładnie 2 klaśnięcia na jedno buju w moim kierunku. Po kilku takich powtórzeniach Marika zaczęła mi wtórować. Identycznie. Tylko w chwili bujania się huśtawki w górę, w moją stronę i dokładnie 2 razy. Sprawiało Jej to nie lada radochę. Przy którymś powtórzeniu troszkę się zachybotała na huśtawce i wystraszona szybciutko chwyciła poręczy. To był finisz tego zjawiska. Jednak umiejętność traktuję, jako zyskaną i należy ją rozwijać.
II:
Zjadła całego banana. Ot tak, gryząc, bez ciamkania i podawania łyżeczką. Wciągnęła go jedną dziurką od noska siejąc wokół nielada zainteresowanie bo rzecz działa się na rynku, podczas zakupów. Zajęło Jej to jakieś 5 minut.
III:
Garnuszek na klocuszek stał się bardziej rozumianą zabawką Mariki. Poza wywalaniem z niego klocuszków i naciskaniem noska, tudzież rzucaniem i kulaniem garnuszka Mała wkłada do niego klocki i co więcej celuje także w boczne otwory.
Z innych:
Kulanie piłki do osoby, z którą się bawi i, która kula ją w Jej kierunku nie stanowi problemu.
Częstowanie biszkopcikiem i dzielenie się wszystkim co ma w rączkach jest na porządku dziennym.
Przynoszenie wskazanych przedmiotów, dokładnie tych które chcę idzie Marice coraz sprawniej. Rozumie o które rzeczy Ją proszę, a często sama przynosi zabawkę, którą chce się w danej chwili bawić.
Wszystkie Misie zostały zdemaskowane. Nieważne, jaki mają kolor, wielkość, kształt, pozycję siedzącą, czy leżącą. Miś jest miś i nie
ujdzie Marikowemu zainteresowaniu

Na kotki woła "a ci" i robi im cacy, jak te się dadzą dotknąć. Delikatnie, bez szarpania za futerko. Dziś Speedy zrewanżował się Marice otarciem się o nią podczas, gdy buszowała na podłodze.
Wszystkie ciekawe przedmioty i zdarzenia są nazywane przez nią "Ti" w komplecie ze wskazywaniem na nie palcem.
To na prędce tyle. Jest tego więcej, ale czasu na drobiazgi teraz nie mam. Gotuję nam pyszne, kolorowe risotto z papryką i brokułem oraz pomidorowo-paprykowe lecho na ostro. Zabezpieczam nam prowiant na cały tydzień, bo w jego środku brakuje mi czasu na pyszne pichcenie.
PS. Z małych, a jednak wielkich sukcesów Marika przytula się do nas w pełni tego świadoma. Wyjmowana z rana z łóżeczka z radości rozpościera ręce i obejmuje moje lub Pawła ramiona, przytulając się główką do policzka lub klatki piersiowej. Zależy, gdzie w danym momencie sięga. Potrafi się też tulić do nóg, gdy raczkuje po mieszkaniu, a my gdzieś akurat stoimy, bądź siedzimy.
Super przyjemne uczucie, gdy taka kuleczka wtula się swoim mięciutkim, małym ciałkiem. Kocham Ją bezgranicznie!