Goście mogli poznać charakter planowanego wydarzenia już kilka miesięcy przed dniem zaślubin, bowiem narzeczeni na ceremonię wręczenia zaproszeń przybywali w staropolskich strojach - starannie uszytych przez babcię. Szczepan rozwijał własnoręcznie wykonane przez Monikę zaproszenie, opatrzone pieczęcią lakową z inicjałami przyszłych małżonków i odczytywał ułożoną w staropolskim stylu treść.
Gości najwidoczniej zainteresowała oryginalna koncepcja wesela, gdyż bardzo licznie przybyli na uroczystość - a konkretnie 156 z nich. Błogosławieństwo narzeczonych oraz uroczystości ślubne miały raczej tradycyjny charakter. Stroje państwa młodych również nie były bezpośrednim nawiązaniem do kultury staropolskiej. Delikatna tiulowa suknia panny młodej, dwumetrowy welon ozdobiony dyskretnymi kryształkami oraz romantyczny bukiet z leśnych kwiatów - to wszystko miało podkreślać klasyczny, momentami rustykalny charakter uroczystości.
Po niezapomnianej ceremonii ślubnej, państwo młodzi wprost sprzed ołtarza, przechodząc pod gęstym szpalerem róż stworzonym przez gości, udali się do sali weselnej, dokąd zaprosili wszystkich przybyłych na prawdziwą biesiadę weselną!
Parę młodą w drzwiach domu weselnego przywitali chlebem i solą, wystylizowani na staropolską szlachtę, rodzice i świadkowie. Za nimi zaś stało na sztaludze dużych rozmiarów zdjęcie nowożeńców w staropolskich strojach, którzy zapraszali na Biesiadę Weselną, która rozpoczęła się - a jakżeby inaczej - polonezem!
Sala przystrojona była w złote i bordowe dekoracje i znakomicie wpasowała się w klimat wesela. Kryształowe żyrandole, majestatyczne zasłony oraz okrągłe stoły stworzyły niepowtarzalny klimat. Każdy stół nosił nazwę polskiego herbu, którego wizerunek zawieszony był na specjalnie do tego przygotowanych proporcach (wykonanych przez Tatę Szczepana). Każdemu herbowi przypisane zostało inne, wymyślone przez samą parę młodą, zawołanie. I tak stół herbu Bartliński otrzymał zawołanie: "Dzielni, bitni oraz szwarni, my jesteśmy kwiat husarii", zaś herb Krzeczunowicz następujący okrzyk: "Złotą wolność ukochalim, kto chce zabrać to dowalim" itd.
Na stolikach zamiast tradycyjnych winietek na każdego gościa czekał podpisany imieniem i nazwiskiem list, zapieczętowany tą samą pieczęcią co zaproszenie. W środku widniało podziękowanie napisane staropolszczyzną, a także informacje dotyczące noclegu, śniadania, poprawin i niedzielnej mszy. Każdy z gości mógł umieścić swój wpis w specjalnej Księdze, wykonanej z drewna, ozdobionej pozłacanymi zawiasami, na okładce której nadrukowane zostało zdjęcie pary młodej (to samo, które stało przy wejściu do sali).
Zamiast zwyczajnych zawieszek na wódkę, Monika i Szczepan własnoręcznie wykonali zawieszki wyglądające jak karty starej księgi, na których widniały cytaty np. z "Potopu", "Pana Wołodyjowskiego" czy staropolskie powiedzenia, czyli tzw. Dobre Rady Pana Ojca. Przykładem mogą być: "Ucz się szabli, siodła, dzbana, a poznają w Tobie Pana", czy "Dobra żona jest Dar Boży. Ona szczęście domu mnoży". Do dyspozycji gości były także śpiewniki, zawierające biesiadne pieśni, a także utrzymane w klimacie karty menu zawierające spis serwowanych potraw (oraz zachęcające do odwiedzenia "kącika ze staropolskim mięsiwem") i "Księga tajemnych receptur napitków wszelakich", która zawierała przepisy na drinki, które goście mogli przygotowywać w samoobsługowym barku.
Nowoczesnego charakteru całej zabawie nadał dj, który w przebraniu szlachcica prowadził całą imprezę. Podczas toastu, oprócz tradycyjnego "Sto Lat" zabrzmiała szlachecka piosenka: "Nalewajmy Bracia" kapeli Dzikie Pola, zaś każdy muzyczny set rozpoczynany był "hitami w klimacie" - np. "Pieśnią o Małym Rycerzu".
Warto wspomnieć, że do oryginalnej atmosfery przyczyniły się, oprócz wspomnianych staropolskich akcentów, występy przygotowane przez rodzinę pary młodej. Jest tradycją w rodzinie Moniki, że ciocie, wujkowie, kuzynostwo, rodzeństwo oraz najmłodsze pokolenie, przygotowują występy nawiązujące do przygód nowożeńców. Dla Moniki i Szczepana wystąpił m.in. szwagier w roli Adama Mickiewicza recytującego znaną wszystkim Inwokację traktującą o mieście Szczepana, wujek przebrany za magnata, odśpiewujący "Arię z Kurantem", ciocie i wujek w "Jeziorze Łabędzim", czy najmłodsze pokolenie żywo tańczące krakowiaka.
Jedno jest pewne - półtora roku przygotowań i dbałości o najmniejsze szczegóły przyniosło oczekiwany efekt. Tego lipcowego dnia, pełnego wrażeń i przepięknych przeżyć, Monika i Szczepan nigdy nie zapomną, a i goście z radością do dziś wspominają te chwile, których atmosfera zadziwiła niejednego z nich.
MS