oj bardzo przewrotny
ale w pewnym momencie wszystko zaczyna się układać i pasować jak puzzle
no więc obiecane zaręczyny
odbyły się one dokładnie rok temu...
od zawsze lubiłam depeche mode... a rok temu był koncert
bilety zakupione były jak tylko się pojawiły.
więc pojechaliśmy do łodzi... długa podróż, tłum innych fanów w pociągu, mrozy, śniegi i kilometry z dworca do hotelu.
byłam lekko kąśliwa przez cały dzień bo wiecie lekki fioł podróżny, nerwy, zmęczenie i lekko posykiwałam przez cały dzień. PM się starał... być miły i mi dogodzić, a ja cały czas fukałam... bo oczekiwałam już tego koncertu, nie mogłam się doczekać.
wreszcie się doczekałam... i na koncert, i na swoją ulubioną piosenkę no i na zaręczyny, których się nie spodziewałam.
pierwsze dzwięki, ja piszczę, totalna egzaltacja... a tu do ucha słyszę, że PM ma mi coś bardzo ważnego do powiedzenia... i że mam się odwrócić... odwracam się, patrzę a on klęczy... i wysupłuje pierścionek z kieszeni...
i trochę go nie słyszę... hałas... ale z ust odczytuję
te emocje... i ta piosenka, która od zawsze była dla mnie bardzo ważna... teraz jest już arcyważna... i nie ma problemu z wyborem utworu na pierwszy taniec
dzisiaj idziemy na kolację z tej okazji... a potem może obejrzymy sobie dvd z tej trasy...
a było to tak http://www.youtube.com/watch?v=-oK2958WcFs&playnext=1&list=PLA9173DA89