Wiecie mi się nigdy nie zdarzyło słyszeć, że witaminy tuczą.
Z Bartkiem łykałam je gdzieś tak od połowy ciąży, urodził się 3750. Nie mogę tego przyrównać do siebie, bo ja mimo, że ur w terminie, ważyłam 1700, ale to była zupełnie inna sytuacja.
Teraz w sumie dość szybko temat witamin pojawił się w tej ciąży, ale to myślę głownie za sprawą tego, że trudno jest powiedzieć, że odżywiam się jakoś super ekstra zdrowo. Odżywiam się tak jak pozwalają mi mdłości. Ostatnio większość rzeczy mnie odrzuca, o gotowaniu nie wspomnę. Z wielką nadzieją czekam już kiedy to się trochę uspokoi, bo i ole lubię warzywa, tak teraz i warzywa i mięso rosną mi w buzi. Popołudnia są najtrudniejsze. Najlepiej byłoby gdyby ktoś mi gotował i podrzucał do domu, a tu nie byłoby żadnych zapachów

No nic, trzeba przeżyć.
Ale wiecie jaki mam nr z cukrem - w domu po prostu totalny relaks. Wręcz zaskakuje mnie, że po jakiejś tam małej bułce z ziarnami, z serkiem wiejskim i dżemem mam cukier na poziomie 101. Wręcz z rana spada za mocno. A co ciekawe jak już musiałam pójść na badanie (i fakt faktem miałam stresa, bo wtedy plamiłam) to na czczo cukier miałam 93 czyli lekko ponad normę.
Możliwe żeby aż tak bardzo nerwowe sytuacje podnosiły cukier we krwi?