Dla mnie też kp jest czymś naturalnym, pomimo, że prawie nie karmiłam naturalnie. Bardzo chciałam, tak bardzo, że prawie wpadłam w depresję, przez dwa lata nie mogłam wygrzebać się z wyrzutów sumienia, że poniosłam taką porażkę. Karmiłam mieszanie przez półtora mca, potem już tylko mm. Ból w moim sercu był tym większy, że młoda urodziła się w 35 tc i w szpitalu ciągle tylko słyszałam, że moje mleko jest dla dziecka najlepszym lekarstwem. Nie wspomnę już o tym, że żadna położna mi nie pomogła pomimo wielu prósb. Dr na obchodzie widząc w jakim stanie psychicznym jestem zaproponował, że przyśle do mnie psychologa. Oczywiście nikt nie dotarł. Jedna neonatolog powiedziała tylko, żebym przestała się tak nakręcać, że jeśli się uda to super, a jeśli nie to dziecko będzie chorowało tyle co inne dzieci. Próbowałam długo, byłam u doradcy prywatnie, piłam zioła, herbatki, lampke wina wieczorem na rozluźnienie. Niestety, nie udało się i jak w końcu poszłam na terapię do psychologa przestałam roztrząsać dlaczego, tłumaczyć się przed sobą i przed innymi. Co więcej, przekonałam się, że pani neonatolog miała rację, córka nie choruje więcej niż inne dzieci. Jest zdrowsza niż córka znajomych, która była karmiona naturalnie chyba półtora roku, a ma liczne alergie, jest po wycięciu migdałka i choruje co chwilę...
Osobiście nie spotkałam się z jakąś nagonką poza jednym przypadkiem. Gdybym usłyszała coś od mamy, babci czy nawet teściowej potrafiłabym przyjąć do wiadomości, że chodzi im o moje i dziecka dobro. Wszystkie były wyrozumiałe i wspierały mnie w walce, a jak się nie udało nie komentowały. Najważniejsze przecież, że dziecko jest zdrowe. Przybiera na wadze, jest szczęśliwe i kochane.
Raz się tylko wkur*** jak pojechaliśmy na wakację jak młoda miała ok 6 mcy a tam właściciel obiektu, który serwował nam też posiłki zapytał czy potrzebuję specjalnej diety ze względu na malucha - miło z jego strony, podziękowałam, powiedziałam, że nie karmię młodej. Na co chciał mi zrobić wykład jaki to błąd, bo nie można dać dziecku nic lepszego. Zamknęłam mu gębę i miał szczęście, że zrobiłam to krótko, bo była przy tym moja rodzina, z którą pojechaliśmy. Wtf?! Rozumiem babcia, ciocia nawet może chce dobrze i się wtrąci, ale jak próbuje mnie osądzać i pouczać obca osoba, w dodatku facet, nie mający pojęcia co i dlaczego to mnie szlag trafia.
To tyle ode mnie. Też się chciałam wygadać

Nie przeszkadzają mi mamy kp w miejscach publicznych, nie rozczulam się jaki to cudny widok ani nie zgarszam. Dziecko je i tyle. Każdy z nas to robi

A karmienie butelką jest cholernie nie wygodne, trzeba zawsze cały majdan ze sobą zabierać gdziekolwiek się nie idzie, a na dłuższą podróż autem termos z gorącą wodą, osobną zimną albo jeszcze inaczej kombinować. Poza tym, jest to drogie. Ale dobrze, że mamy takie wyjście, że jednak możemy nasze dzieci jakoś wykarmić. Przy kolejnym postaram się kp, ale na pewno nie będę się nakręcać jak za pierwszym razem. Uda się - spoko, jeśli nie - przeżyjemy. Amen.
P.s. BOZENA kp czy mm a smoczek uspokajacz nie mają ze sobą nic wspólnego
