No jestem. Wiec niestety po porodzie macica mi sie wziela zbuntowala i przestala pracowac, wiec lozysko urodzilam na oksytocynie, no i przez ten luz dostalam krwotoku, ale dalismy rade, troche tez popekalam, ale to tez nic strasznego. Polezalam 4 godzinki pod kroplowka z oksy z malym na brzuszku, pozszywali mnie, posprawdzali i luzik.
Musze powiedziec tez dwa slowa o opiece okolo i poporodowej. Tak jak nie podobala mi sie opieka przed porodem, tak tym co dzialo sie w trakcie i po porodzie jestem zachwycona. Wszyscy byli niesamowici, mili, wspierali i ja bylam caly czas osoba najwazniejsza, to ja decydowalam co i kiedy i gdzie robie, i caly czas slyszalam, ze swietnie sobie radze i ze mam sluchac organizmu swojego, nikt mi nie mowil kiedy i jak dlugo mam przec, albo jak oddychac, tylko sugerowali, no po prostu cudownie. Po porodzie tez bomba, caly czas mialam do dyspozycji polozna, pielegniarke dziecieca i doradczynie laktacyjna, wlasciwie z kazda glupota do nich lecialam, a wlasciwie one do mnie, bo mialam sznurek, ktory je przywolywal i caly czas slyszalam, ze mam wolac nawet jesli wody bede chciala

no cudownie.
No, ale jeszcze jest sprawa powrotu do domu

kiedy weszlam, caly korytarz obwieszony balonami, na stole piekne kwiaty i zloty puchar

a co mnie najbardziej zaskoczylo to moj kochany maz upiekl dla mnie tort, do tego moj ulubiony, to jego pierwsze w zyciu ciasto i przyznam, ze ma talent

no i dom wysprzatany, ze z podlogi bym ten tort mogla jesc

tylko dzieci rodzic wrzuce potem jakas fotke malego, teraz czas pomatkowac

A co do rodzenia na stojaco, to po prostu juz nie zdazylam na lozko wlezc

ale bylo to bardzo dobre, bo grawitacja pomogla