Dziewczyny dzisiejszy dzien to jakas masakra...
Ogolnie mamy chinczykow, ktorzy wożą nas od fabryki do fabryki. Dzis podczas trasy mielismy wypadek przy bramkach... Przed nami stala jakas ogromna metalowa ciezarowka, za nami sznurek aut. Facet z ciezarowki zaczal cofac nie wiedzieć czemu.. My Nie moglismy cofac, bo za nami auta. Tzn kierowca próbował, ale trzasnal w auto za nami. Zostalismy zgnieceni... nic nikomu sie nie stalo, ale nie wiem co z autem. Sterczelismy 4h na jakims pustkowiu w gorach... nas zabrali autem zastepczym, ale kierowca ciezarowki i naszego auta zostali z policją i tlumem innych chinczykow (zarządcy autostrady, ubezpieczyciele, strazacy).
Dopiero dotarlismy do Pekinu (jest 0:50). Mielismy byc o 18...
Mam dzis po dziurki w nosie chinczykow i ich języka. Moze jak cos zjem i sie wyspie to mi przejdzie
