Nie Ania, akurat tego nie, chociaz wyglada smakowicie. Rozsmakowalam sie w chinskich pierozkach na parze. Smakowala mi bardzo wieprzowina w jakims brazowym sosie czosnkowym z bambusem i niezidentyfikowanymi warzywami i kulki miesne w sosie slodko kwasnym z ananasem. Wszystko z ryzem. Nie jadam ryb ani owocow morza, wiec tego nie zamawialam. Moj maz uwielbia takie przysmaki. Dzis na do widzenia zamowil sobie ogorka morskiego i teraz mu słabo na zoladku

sprobowalam-konsystencją przypominal tluszcz z golonki lub twarde zimne nozki (galareta).
Za 10h mam lot. Ogolnie musze powiedZieć, ze chinczyki sprawiają wrazenie brudasów. Wszystkie łazienki wygladaja obskornie na maska. Ta dziura w podlodze to jakas porazka... aczkolwiek latwiej sie sika na narciarza

niektorzy nawet drzwi sobie nie zamykaja w toaletach publicznych. Nawet eleganckie kobiety. Na ulicy, przy jedzeniu wydaja dzwieki jak najgorsi menele spod mostu. Pluja tym gdzie popadnie. Palą wszędzie. Ale sa bardzo przyjazni i lubia Polaków.
Niestety po angielsku mowia nieliczni, tylko w większych hotelach. Wszędzie trzeba nosic ze soba paszport, inaczej sie nie kupi biletu na pociag i nie wejdzie to wielu miejsc turystycznych. Przy kazdym wejsciu do metra czy pociagu trzeba zaliczyc taka kontrole jak na lotnisku (bramki, skan bagazu).
Jest tanio. Taksowka z lotniska do centrum 50zl (ponad 70km), metro 2-3zl, coca cola pol litra na dworcu 2zl, torebka prady 100zl, plaszcz burberry 200zl (nie, nie kupilam sobie

).
To kompletnie inny swiat, warto upolowac okazyjny bilet, przyjechac i przezyc przygodę, ale raczej bez malych dzieciaczków. Oczywiscie da się, ale na wyjazd z dziecmi są lepsze miejsca.
Ps. Na ostatnim zdjeciu, ci w żółtych kubraczkach to tzw "upychacze" ludzi do metra. Pracują - upychają ludzi w godzinach szczytu komunikacyjnego
